weekendowo

Nareszcie piątek. Każdy piątek to najlepszy dzień w tygodniu dla kogoś pracującego w korporacji ale i nie tylko; dla tych pracujących w małych toksycznych firmach też :)  Tak się składa, że ja  jestem takim własnie ktosiem pracującym w korporacji i nie mogę się po całym tygodniu harówy doczekać weekendu!  Czekam na niego jak na zbawienie.  Piątek to już w sumie jak weekend bo jest z reguły luźniejszy i perpektywa dwoch dni wolnych od tego całego bałaganu firmowego jest bezcenna :)

Chwile wolnego w weekend to czas kiedy celebruję w każdy możliwy sposób życie.  Wyciszam się, upajam się każdą minutką spędzoną  z rodziną i przyjaciółmi z dala od zgiełku, plotek i przyjezdnych singli którzy o niczym innym jak o ograniczeniu swoich kosztów życia w przerwach kawowych nie mowią :)

Nie chciałabym być źle zrozumiana. Nie krytykuję bądź też nie szydzę sobie z przyjezdnych za chlebem do Warszawy. Region z którego ktoś pochodzi nie jest dla mnie kategorią po której wyrabiam sobie zdanie czy osoba jest wesoła, pogodna i warta bliższego poznania.
Jedynie podkreślam to co oni sami bardzo dobitnie robią na każdym kroku-zaznaczają swoją odmienność i nawyki małomiasteczkowe :)  Takim jednym z wielu nawyków jest m.in.  nadmierna oszczędność na każdym kroku która chcąc nie chcąc mnie po prostu drażni.  Poczynając od wynajmu mieszkania  za grosze na spółkę z 4 innymi współlokatorami, przez niejedzenie obiadów na 8 zl na stołówce. Trochę mnie śmieszą takie zachowania zwłaszcza ( tu pragnę to podkreślić ) u ludzi na stanowiskach kierowniczych które przyjezdzają  z mniejszych miast i mając pensje bądź co bądź wysokie jak na kierownika przystało ( przynajmniej w korporacjach ) jęczą na lewo i prawo ze nie stać ich na kupno torebki za 80 zl lub zjedzenie obiadu w pobliskiej stołowce za 13 zl. Inna sytuacja jest naturalnie w przypadku studentów którzy faktycznie muszą liczyć się z każdym groszem ale to nie o nich wątek. Im nie mam absolutnie nic do zarzucenia  :)  Państwo przyjezdni dyrektorzy i menagerowie nie jednokrotnie niie mają kredytów, jeżdzą komunikacją miejsca więc skąd ten wieczny brak pieniędzy? Pazerność czy zakłamanie i natura prawdziwego polaka marudera? :)

Ja na stanowisku kierowniczym nie jestem, nie zarabiam też kokosów jednak nie marudzę, że wiecznie mi pieniędzy brakuje bo tak po prostu nie jest! :)
Wracając do meritum :)
Każdy weekend hołubię i staram się wykorzystać w stopniu jak najbardziej relaksującym mój umysł i ciało pochłonięte sprawami związanymi  chcąc nie chcąc z pracą w nadchodzącym tygodniu.  
Co raz częściej jednak udaję mi się wyłączyć myślenie związane z pracą i bardzo się z tego cieszę.  Nie zawsze mi to wychodziło wiec tym bardziej chwalę sobie nowy i zdrowy dystans do pracy  jaki na przełomie lat sama wypracowałam.  Zajęło mi  to trochę czasu jednak a moim bogu ducha winnym bliskim pragnę podziękować za cierpliwość w okresie kiedy było inaczej bo przecież to na nich w dużej mierze skupiały się wszystkie moje stresy zupełnie z nimi nie związane. Przyznaję, że był to czas kiedy chodziłam podminowana i  rozdrażniona ale kto inny by nie był na moim miejscu. Dobrze, ze to już przeszłość i dobrze ze moi bliscy byli dla mnie wyrozumiali.
Skutecznie i docelowo oddzieliłam życie prywatne od pracy i jestem z tego przedsięwzięcia bardzo rada.  
Jutrzejsze przed południe mam zamiar poświęcić na wizytę u  kosmetyczki oraz zabiegi mani/pedi J  Potem zrobię zakupki na wieczorne spotkanie z Dorotą, Wojtkiem i Gabi,  może w miedzy czasie podjadę wymienić  kupione wczoraj z Maja spodnie do GM bo okazały się za krótkie. Chwała Allahowi za możliwość wymiany za okazaniem paragonu J   jak starczy mi czasu to postaram się też podjechać do Taty na cmentarz wymienić kwiatki i zapalić światełko oraz do mamy żeby pomóc w spacerze z pieskami .
W niedziele będę spać. Czuje się przemęczona za sprawą albo ciśnienia albo nadmiaru pracy toteż postaram się dostarczyć mojemu ciału jak najwięcej snu w ten weekend. Niedzielny obiad zjemy całą rodziną w restauracji Stary Dom toteż będę mogla pozwolić sobie na leniuchowanie całe przedpołudnie niedzielne. Mama i Babcia powinny być zadowolone a Piotrkowi duża porcja kotleta schabowego z pewnością też przypadnie do gustu. Ja napiję się dobrego żurku lub barszczyku.  Czego więcej do szczęścia człowiekowi potrzeba :)
Jest to restauracja o której pisałam w poprzednich wątkach na blogu i ta w której chciałabym wyprawić moje trzydzieste urodziny. Do kwietnia jeszcze trochę czasu zostało ale skoro nadarzyła się okazja  to chętnie przetestuję kuchnię oraz wystrój tego miejsca pod tym właśnie kątem. Myślę, że będzie to odpowiedni lokal na taką uroczystość ale szczegółową relację będę w stanie przedstawić dopiero post factum :)



Z ostatniej chwili;  chciałabym wszystkim obwieścić że udało mi się wreszcie z powrotem zmieścić w rozmiar 36. Jest to efekt mojej ciężkiej pracy w postaci codziennych męczących i żmudnych ćwiczeń  oraz wielu żywieniowych wyrzeczeń przez ostatni miesiąc  toteż jest to dla mnie bardzo duży osobisty sukces :):) który sprawia, że czuję, że mogę wszystko !!!  Co prawda wagowo jeszcze nie jestem w pełni usatysfakcjonowana ( ale się nie zniechęcam ) nie mniej jednak sięgając po rozmiar 36 w sklepie czuję się dumna i w pełni szczęśliwa!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz