Teatralny październik


Zapowiada się kulturalny październik :)  Bilety na dwa spektakle w nadchodzącym czasie kupione już są a może się i okazać, że jeszcze uda mi się też wyszperać coś ciekawego  żeby wyskoczyć także i z Ewą.  Ewuś co powiesz na:  http://www.e-teatr.pl/pl/repertuar/WARROZ,teatr.html
Jarzyna zebrał za tą sztukę wiele pochwał i otrzymał liczne pochlebne recenzje.


Sezon wypadów do teatru rozpoczęliśmy już tej jesieni sztuką zatytułowaną „Udając ofiarę” z Szycem oraz Andrzejem Zielińskim na której  byliśmy w Teatrze Współczesnym kilka tygodniu temu. ( Pisałam bardziej szczegółowo w poście o teatrze współczesnym dla zainteresowanych )

Kolejne wyjście zaplanowałam na 10 października. Idę wtedy z Mamą do Polonii Kryśki Jandy aby obejrzeć spektakl pt. Grube ryby.

21ego października z kolei wybieram się z P. do teatru Syrena na prześmieszną komedię „Klub Hipochondryków”  z Wojciechem Malajkatem oraz Zbigniewem Zamachowskim.

W planach mamy też zamiar obejrzeć „Dziadka do orzechów” w Teatrze Narodowym ale to dopiero pozycja z terminem realizacji w grudniu.  Wybieramy się z Dorotą, Wojtkiem i Gabą ale z tego co wiem bilety będą dostępne w sprzedaży dopiero w okolicy listopada toteż muszę jeszcze trochę poczekać z ekscytacją J ale rezerwacja czasowa już jest dokonana.

Tak oto w większej perspektywie klaruje się plan na zbliżające się jesienne miesiące która umilać sobie będę właśnie wieczorami na deskach teatrów w Warszawie :)


Dzień Zmarłych

Jest to dzień szczególny dla tych którzy stracili bliskich lub dalszych ale też dla tych którzy mają zaszczepiony instynkt i potrzebę pielęgnacji miejsc w których kiedyś każdy z nas zostanie pochowany.
Po śmierci mojego Taty który odszedł od nas 5 lat temu zaobserwowałam kilka tendencji odnośnie odwiedzin na cmentarzach.




Mój przypadek jest specyficzny bo nawet jeszcze przed śmiercią Taty z cmentarzem zawsze byłam na „ty” . Odkąd umarł mój Dziadek w 1992r. na cmentarz razem z Mamą i Babcią chodziłyśmy kilka jak nie kilkanaście razy w roku-zdecydowanie nie tylko w przypadku świąt czy rocznic a po prostu regularnie.
Co roku też na grobie dziadka były sadzone kwiaty w sezonie wiosennym, letnim i jesiennym a zimą przy okazji świąt bożonarodzeniowych odpowiednie świąteczne dekoracje.
Po śmierci Taty odwiedziny rodzinnego grobowca rzecz jasna się jedynie zwiększyły w rocznym rozrachunku.
Na zmianę z mamą jeździmy zapalać znicze i zmieniać wodę w ciętych kwiatach jeśli takie w danej porze roku są. W zimie głównie grób czyścimy z liści i śniegu.
Ponieważ cmentarz gdzie leżą Tata i Dziadek mamy blisko te wizyty nie są dla nas ani uciążliwe ani wymuszone tylko z potrzeby serca.
Częste bywanie na cmentarzu owocuje znajomościami jakie udało nam się razem z Mamą na przełomie tych lat zawrzeć. Są to głównie panie sprzedające świeże kwiaty i znicze w budkach przy bramie cmentarnej oraz bliscy osób pochowanych w okolicy naszego grobu.
Mama nawet znała  osoby które przychodziły pielęgnować groby bliskich i które same aktualnie odeszły i są tam pochowane.
Ja podczas moich odwiedzin u Taty i Dziadka w ciągu tych wielu lat od których odwiedzam cmentarz rozróżniłam  3 rodzaje osób odwiedzających groby:
-pierwsze to te, które przychodzą pielęgnować groby i „rozmawiać” z bliskimi regularnie: kilka razy w miesiącu
-drudzy  to Ci którzy przychodzą od przypadku do przypadku czyli np. w Święta Bożego Narodzenia, Wielkanoc, Dzień Zmarłych, Rocznice lub gdy mają taką ochotę czy wenę
-i trzeci, którzy robią to tylko w Dzień Zmarłych

Po czym poznać kto jak często odwiedza zmarłych? Po stanie w jakim jest grób bliskich. Ci którzy są częstymi bywalcami u bliskich o grób ich dbają, czyszczą, myją, zapalają znicze, wymieniają kwiaty.
Groby osób które bliscy odwiedzają raz do roku są niestety zaniedbane, brudne, można na nich dostrzec np. w okresie wakacji  znicze w kształcie choinki lub wieńce świąteczne.
Inne groby, te które odwiedzane są sporadycznie są w zdecydowanie lepszej kondycji niż te co odwiedzane są raz do roku ale też jest to raczej przykry i smutny widok. Czemu smutny? Ponieważ przykra jest natura ludzka która niestety z czasem ma tendencje do zapominania czy też przyzwyczajania się do obecnej sytuacji . Średnio raz na pół roku jest czysto i schludnie ale przez kolejne pół już nie.  Świadczy to o niczym innym jak o tym, że niestety chąc nie chcąc z czasem wigor jaki towarzyszył nam przy odwiedzinach na tzw. „świeżym” grobie gaśnie z upływem lat L
Przy okazji powyższego tematu zaczynam się zastanawiać jak to się dzieje, że za życia spotykamy się z bliskimi często, dzwonimy do siebie, piszemy, jeździmy wspólnie na wakacje a po śmierci pamięć o tych co odeszli  w zatrważającym tempie zanika lub ustaje zupełnie. Czy wiąże się to z brakiem czasu albo chęci? Nie wiem. Ale jest to dla mnie sprawa która mnie nurtuje.
Fakt, że to temat trudny bo bolesny ale uważam, że warto o takich rzeczach także rozmawiać bo to jednak jakby nie było jest ludzkie. Śmierć chcąc nie chcąc jest częścią naszego życia więc i warto o niej czasami się pomyśleć i porozmawiać.
We mnie temat ten wywołuje ambiwalentne uczucia. Z jednej strony rozumiem ludzi którzy mieszkają daleko od grobów bliskich i zwyczajnie nie mają możliwości  częstego ich odwiedzania ale Ci którzy pochowanych bliskich mają na wyciągniecie ręki w moich oczach nie mają wytłumaczenia na usprawiedliwienie swoich nieobecności na cmentarzach.
Rozumiem także, przypadki losowe np. osób które ponieważ są schorowane to opiekować się grobami nie mogą ale Ci zdrowi i młodzi?
Wydaję się po prostu, że kultywowanie opieki i pielęgnacji nad grobami powoli zanika.
Moje poczucie obowiązku jak i wewnętrzna potrzeba nie dałyby mi spokoju gdybym myślała inaczej lub nie praktykowała odwiedzić u Taty i Dziadka.
Nie wyobrażam sobie zapomnieć, lub zaniedbać miejsca ich pochówku. Wydaje mi się, że jest to związane z relacjami jakie człowiek utrzymywał z bliskimi za ich życia. Jeśli się z kimś przyjaźnimy, cenimy i szanujemy to okażmy im ten sam poziom atencji po ich ewentualnym odejściu. Raczej żadna bardziej głęboka filozofia. Zwykła zależność między ludzka J  Kochamy się za życia to kochajmy i po jego końcu. Dbamy o siebie na co dzień, dbajmy o siebie gdy niektórych z nas już nie będzie.
Nic trudnego.


Świąteczny szał zakupów

Czas pędzi nieubłaganie i nim się człowiek obejrzy kolejne swięta i uroczystości się zbliżają. Mam tu naturalnie na myśli  Dzień Zmarłych ( ale o tym w osobnym poście )  i zaraz za nim w kolejności Święta Bożego Narodzenia.

I jak co roku pojawia się pytanie co robimy z Sylwestrem tak trochę wcześniej to pytanie zastępuje inne równie irytujące pytanie: co komu kupimy pod choinkę.
Naturalnie jest wiele sposobów aby dwie powyższe bolączki każdego Polaka obchodzącego te święta uprościć.

Jednym z nich są tzw. umowy wewnątrz rodzinne czyli nic innego jak otwarte przyzwolenie na kupno danego prezentu, ba! Czasami nawet z wskazówkami w jakim kolorze, objętości, jakiej marki etc.
Ja tego typu praktyk staram się w swojej rodzinie nie stosować bo niestety naruszają one tradycyjną magię świąt do której również prezenty niespodzianki się nieodzownie zaliczają.
Inni wiem, że stosują tzw. metody prezentów gotówkowych czyli zamiast wybierania dla każdego osobnika z rodziny prezentu namacalnego ograniczają się do położenia pod świątecznym drzewkiem koperty z wkładką :)  Też raczej trzymam się z dala.
Wiem, że są i tacy którzy w ogóle nie przywiązują wagi do prezentów świątecznych ale to już przypadek który kategorycznie w naszej rodzinie nie wchodziłby w rachubę pod żadnym pozorem i nie miałby racji bytu w żadnym wypadku.
Prezenty chcąc nie chcąc muszą być-skromne bo skromne, mniej trafione lub bardziej ale były, są i będą :) Tradycji stać się musi za dość.
I tym właśnie sposobem zbliżamy się do sedna sprawy jakim jest lista :) Lista osób którym prezent trzeba kupić.
Ja moją listę powoli kończę i muszę przyznać, że bardzo chwalę sobie wcześniejsze planowanie ww ponieważ unikam tym sposobem gigantycznych kolejek w centrach handlowych, pospiechu i nerwów w okresie przedświątecznym ( jakby ich było mało z okazji np. zakupów żywieniowych oraz przygotowań w kuchni ) oraz oszczędzam też pieniądze ponieważ niejednokrotnie rzeczy które można kupić teraz są o wiele droższe w na kilka tygodniu przed gwiazdką. Zadziwiające zjawisko z rodzaju popyt;podaż ale prawdziwe.



Przez wiele lat gimnastykowałam się zawsze co komu kupić ale od jakiegoś czasu wypracowałam praktycznie idealną metodę której staram się trzymać i zawsze lub prawie zawsze trafiam w gust osoby odbarowywanej. Zasada jest prosta; prezenty mają być nie praktyczne i takie których osoba której prezent dajemy nie kupiłaby sobie na co dzień. Kategorii oczywiście jest multum. Przez biżuterię, kosmetyki, bieliznę dla tych bliższych ( żeby uniknąć wpadek z rodziną dalsza bo po prostu tego typu prezenty byłby faux pas ) elektronikę dla panów oraz inne akcesoria z gatunku gadżet show, galanterię skórzaną ( pamiętajmy że przy portmonetkach obowiązkowo trzeba zawsze do środka włożyć grosik na szczęście ).

Moje prezenty zawsze sama elegancko i bardzo staranie pakuję. Pakowanie wbrew pozorom przynajmniej dla mnie odrywa równie ważną role jak sam prezent. Im staranniej prezent jest opakowany tym bardziej jestem usatysfakcjonowana. Mój każdy jest zapakowany w typowy świąteczny papier, wstążkę oraz ma dołączoną wyciętą z papieru kolorowego np. w kształcie choinki zawieszkę do kogo jest kierowany.  Osobiście bardzo nie lubię prezentów dawanych w opakowaniach w które zapakowane są w sklepie bo uważam to za niechlujstwo i nietakt. Każdy prezent choinkowy powinien być w tematycznym opakowaniu a jak jest to zrobione jeszcze własnoręcznie to już w ogóle uwag nie mam :)
Ponieważ jestem „ciocia dobra rada” a mój blog jest  po części miejscem gdzie można przeczytać co wypada a czego nie wypada zgodnie z moim kodeksem za i przeciw, wspomnę, że przy wyborze prezentu należy dobrze się zastanowić czy nasz wybór nie zakłopocze osoby która go otrzyma.
Bywa, że nie wszyscy o tym pamiętają lub najnormalniej w świecie uwagi do tego typu istotnych zagadnień nie przywiązują i popełniają gafy prezentowe. Do takich kardynalnych błędów np. należą prezenty z kategorii bielizna. No nie wypada kupować Babci Jadzi albo Dziadkowi Ździsiowi pantalonów ciepłych lub gaci bawełnianych za 12 zł na bazarku nawet jeśli im się przydadzą bo nie i już. Można kupić elegancką piżamę lub koszulę nocną ale musi to być rzecz bardzo ładna i nic sprośnego. Podobnie nie wyobrażam sobie sytuacji gdzie dalsza ciocia lub np. teściowa lub teść w prezencie świątecznym dostają komplet maszynek do golenia lub kremy do depilacji wąsika. Są prezenty które wypada dawać i są takie których należy się wystrzegać. Ale myślę, że najlepiej po prostu zdać się na zdrowy rozsądek a jeśli mamy wątpliwości to polecam godny poczytania i uwagi artykuł co wolno a czego się nie wolno :)  ja kieruję się zasadą; kupuję coś czego ja nie wstydziłabym się otrzymać lub podarować.
Zawsze sprawdzonymi prezentami są:

-dla pań:
            a)perfumy ( wystarczy podpatrzeć jakich używa wybranka i szukać o podobnych zapachu w perfumeriach-panie w Douglasie czy Sephorze chętnie dobiorą odpowiedni zapach podobny lub w tej samej nucie zapachowej,  jeśli powiemy im tylko nazwę których aktualnie żona lub Mama używa. Jeśli perfumy kupujemy komuś dalszemu warto kupić coś z nowości bo jest nadzieja, że akurat danego zapachu osoba mieć nie będzie )
            b)balsamy do ciała, płyny do kąpieli, sole mineralne ( wszystko raczej droższe niż tańsze bo chodzi o prezent taki który dama sobie na co dzień raczej nie jest w stanie pozwolić, ma to być coś szczególnego, w ładnej buteleczce-żadnych maksymalnym promocji 20% więcej albo płynów tzw. rodzinnych :) )
c) galanteria skórzana poczynając od portmonetek przez wizytowniki, papierośnice dla palących  czy etui na dokumenty lub breloki do kluczy
d) biżuteria ( nie zapominajmy: Diamonds are girls Best friends ) :)
e) karnety do salonów piękności na zabiegi dowolnie wybrane przez obdarowaną
f) bliskim możemy też ofiarować bieliznę nocną, serwety, poszwy na poduszki, dla młodych małżeństw mogą to być kpl. Ręczników etc. ( ale też ostrożnie z wyborem kolorów i wzorów- musimy raczej znać gust i mieć wyczucie stylu )
g) kryształy; wazony, patery, komplet eleganckich sztućców lub filiżanek, świeczniki, obrazki, ramki na zdjęcia

-dla panów:
            a) perfumy
            b) płyny do golenia ( podobnie jak w przypadku balsamów do ciała dla pań, muszą to być kosmetyki w wyższej półki te po które pan nie sięgnie przy comiesięcznym uzupełnianiu zapasów kosmetycznych )
            c) galanteria skórzana: piersiówki, breloki ( dla bardziej wymagających możemy na tych prezentach prosić o wykonanie grawerowania co zdecydowanie uszlachetni nasz prezent )
            d) gadżety elektroniczne: nawigacje, akcesoria samochodowe ( np. z artykułów do tunningu )
            e) krawaty, spinki, koszule ( uwaga na skarpetki: to lubiany prezent przez żony nie mniej jednak może warto się zastanowić czy prezent świąteczny nie powinien być bardziej „podniosły” )

Czego unikać:
-rajstop codziennych te kolorowe wystrzałowe są ok, skarpetek, bielizny osobistej, kosmetyków codziennego użytku tj. kremów do twarzy, rąk, szamponów ( zwłaszcza tych świątecznych zestawów upominkowych; szampon+odżywka-dla mnie to zbyt sztampowe i oklepane upominki szczególnie, że często wiemy ile kosztują )
-słodyczy jako motywu prezentu przewodniego ( mogą być uzupełnieniem do naszych innych wyborów ale nigdy prezentem głównym )
-prezentów logowanych i firmowych bo akurat takie mamy pod ręką np. kalendarzyki na nadchodzący nowy rok lub organizery ( raczej nie takt,  bo świadczy o tym, że nie mieliśmy czasu na wybór prezentu i dajemy coś na tzw. zapchaj dziurę  )
- powielania ubiegłorocznych wyborów ( kolejny dowód na to, że lista prezentów świątecznych jest b. dobrym narzędziem w organizacji tego typu przedsięwzięć:  nawet jeśli nie mamy zachowanej z zeszłego roku jest większe prawdopodobieństwo ze będziemy pamiętać co komu kupiliśmy a dzięki temu unikniemy wpadek i komentarzy bliskich, że przecież w zeszłym roku Ciocia Krysia czy Wujek Anatol dostali  też krawat i sól do kąpieli )


Kawałek dobrej lektury:

Mydło, mydełko, bańki mydlane

Postanowiłam podzielić się z ogółem informacją o bardzo ciekawych zapachach mydełek. Od razu jednak pragnę poinformować wszystkich zainteresowanych, że są to tzw. mydełka z wyższej półki i ich ceny wahają się od 20 do 40 zł. Pierwsze mydełko to typowo letni zapach kwiatowy a dokładniej makowy. Tak właśnie-mydełko pachnie makami. Od razu szybka uwaga i sprostowanie dla sushiżerców; maki-kwiatki, nie maki-sushi J

Drugie mydełko to już zupełnie inna bajka bo zacznijmy od tego ze to mydełko męskie. Pachnie trochę kamforą, szyprem i według mnie cedrem ale mogę się mylić bo ostatnio mój nos mnie zawodzi i tam gdzie czuję kwiaty okazuje się, że są cytrusy a tam gdzie ja czuję cytrusy okazuję się że są szypry.
W ciąży  nie jestem toteż nie wiem skąd takie wonne niepowodzenia i wpadki w moim wykonaniu.
Pierwsze mydełko jest dostępne raczej w mniejszych perfumeriach i czasami zdarza się być osiągalne w perfumeri  Mariaunad . Cena jest raczej umiarkowana jak na mydełka inne niż Lux czy Dove bo 13 zł. , natomiast to drugie jest tylko do kupienia w sieci perfumerii Douglas i jego cena waha się od 23 zł w górę.
Jest zapakowane w papierową ekologiczną torebeczkę toteż służyć jako pomysł na prezent dla kogoś bliskiego lub po prostu dla nas samych. Dla mnie estetki jest to ładnie zapakowane szlachetnie pachnące mydełko do użytku zarówno przez panów jak i panie które lubią zapachy mniej cukierkowe.

Dieta

Gdzie nie spojrzę lub kogo bym się nie zapytała odpowiedź jest jedna: odchudzam się!!!  Rozumiem jeszcze w przypadku osob z udowodnioną nadwagą ale np. takie jednostki jak ja które nadwagi nie mają a obwieszczaja wszem i wobec ze uskuteczniaja diety jest dla mnie śmieszne.  Ja osobiście się nie odchudzam jedynie próbuję wrócic do wagi sprzed leczenia hormonalnego po którym chcąc nie chcąc mi się przytyło i nie mam wątpliwości ze głownie przez mój niekontrolowany apetyt po sterydach J nie stosuje jednak diety w tym celu bo moim celem jest jest zgubienie 4-5 kg maksymalnie a staram się  dążyć do upragnionego celu czytaj wagi  konsekwentnymi ćwiczeniami na płaski brzuch i ewentualnie ograniczeniem spożywanych tłuszczy i słodyczy. Ale zdecydowanie nie nazwałabym moich ww starań: dietą.
Chuderlaki vel wieszaki chodzące ze mną do pracy które jęcza na korytarzach że nie mogą iśc na lunch bo się odchudzają i widzę jak wpieprzają po 5 jogurtów dziennie doprowadzają mnie do szału. Ważą tyle co zdrowy kogut i na dietce. Zresztą co ja się będę ekscytować.  Nie mój cyrk- nie moje małpy. Ich sprawa :) One grzeszą i to nie mnie a je pan bóg skarze za pazerność na szczupłą sylwetkę :) bo tak z reguły się dzieje. Zawsze źle i zawszę mogłoby być więcej. A czasami warto sobie powiedzieć otwarcie; wystarczy :) jestem zadowolona z tego jak wyglądam. Koniec kropka.

Dieta w moim odczuciu winna być skierowana do osób które jej zdecydowanie potrzebują i jest to stwierdzone przez fachowca a nie na podstaw np. kalkulatora wagi na fejbuku gdzie widzę co raz więcej z moich znajomych oblicza sobie ile powinni ważyć względem swojego wzrostu i wieku. O losie! Przyjdzie umierać. Fejsbuk lekarstwem na wszystkie bolążki. Fejsbuk prawdę Ci powie :)
Róbcie tak dalej a niedługo będziemy dzieci rodzić wirtualnie i poród będzie odbierał pan doktor zalogowany na fejbuka z kamerką :)ze statusem on-line :) i ikonką po prawej stronie z napisem: do not disturb czyli nie przeszkadzać :)
Wielu dietetyków obszernie i nad wyraz wyraźnie wypowiada się w kwestii stosowania diet. Najbardziej optymalnym i zdrowym sposobem na utrzymanie prawidłowej wagi jest ruch. Zmiana nawyków żywieniowych także, ale na pierwszym miejscu zawsze stawiane są zajęcia ruchowe za sprawą których to właśnie udaje nam się osiągnąć wymarzony efekt idealnej sylwetki.
Warto pamiętać, że nasze tradycyjne potrawy słowiańskie do lekkich i przyjemnych dla naszych metabolizmów się nie zaliczają to jednak nawet przy ich spożywaniu w większych ilościach ćwiczenia w dużej mierze zapobiegałyby mnożącej się nadwadze w naszym społeczeństwie. To dzięki ćwiczeniom i świeżemu powietrzu głównie chudniemy. Ale te ćwiczenia muszą być regularne i niestety nie jednokrotnie dość wyczerpujące a tu pojawia się niestety już problem-jesteśmy leniwi :)

Należy rzecz oczywista w tym przypadku wykluczyć wyjątki potwierdzające regułę takie jak choroby którym otyłość towarzyszy od zawsze tj. np. niedoczynność tarczycy, oraz uwarunkowania genetyczne na które wpływu nie mamy i wtedy dieta jako dieta sama w sobie jest zalecana ale też przy ciągłym nadzorze profesjonalisty.
Nie mniej jednak nawet i w takich przypadkach dietetycy oprócz radykalnych zmian żywieniowych jako równie podstawowy element składowy diety uznają ćwiczenia ruchowe.
Toteż ja właśnie ku takiemu nurtowi się przy okazji moich prób zrzucenia kilku kg się skłaniam. Ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia oraz subtelna dbałość o spożywane posiłki. Głównie unikam tłustych potraw jak i tzw. pustych kalorii czyli białego pieczywa ( ciemne można jeść nie dajmy się zwariować; kromka ciemnego pieczywa ma tyle samo kalorii co kromka chlebka chrupkiego WASA ) nie jadam makaronów oraz deserów a  zamiast tego wybieram warzywa, owoce, soki oraz chude wędliny i sery. Da się żyć? Da się :) Da się schudnąć? Da się :) Wystarczy być wytrwałym, cierpliwym i konsekwentnym.

Polecam zróżnicowaną dietę Małgorzatki  czyli moją, w połączeniu z codziennymi ćwiczeniami. Być może efekty nie będą tak błyskawiczne i spektakularne jak to jest w przypadku diety  Dukana ale z pewnością nie będziemy mieć też skutków ubocznych jak między innymi spore osłabienie dla organizmu spowodowane niezdrowym charakterem diety jaki ta proteinowa dietka sprawia że mięc możemy.
Z reguły czytając o diecie przynoszącej żądane efekty zdarza się nam zapominać , że przecież każda dieta ma wady. I o  tych jej wadach zapominamy- a to za sprawą recenzji i artykułów odnoszących się jedynie do pozytywnych opinii odnośnie wybranej diety.  Trudny czas apatii i zmęczenia mija lub nie i jest to zależne od jednostki odchudzającej się. Częstą dolegliwością na jaką uskarżają się odchudzającymi są tez nieprzyjemne trwające po kilka dni zaparcia. Warto tez jest pamiętać ze dieta proteinowa do tanich nie należy :)więc odchudzanie nie będzie równe oszczędzaniu podczas zakupów produktowych jakie dieta pozwala spożywać i w przypadku tej losowo wybranej przeze mnie diety będą to wydatki wprost proporcjonalne :) Czyli ogółem rzecz biorąc dieta nie zawsze jednoznacznie kojarzy się z samymi plusami i dla wszystkich się nadaje. Ruch owszem no chyba, że jesteśmy w grupie skrajnych przypadków które na ten ruch nie mogą sobie ze względów zdrowotnych pozwolić  ale takich osobników jest zdecydowana mniejszość toteż do dzieła milusińscy i sio na dwór; pospacerować, pobiegać, pojeździć na rowerze, wrotkach lub po prostu się poruszać :)



Fotografia dla każdego

Przeglądając kolorowe gazetki wszędzie napotykam się na piękne, kolorowe bądź czarno białe, wyostrzone w mniej lub bardziej wyrafinowany sposób fotografie. Każda z nich ma tzw. „drugie dno” albo chce je mieć :) 
Każdy fotograf chciałby aby jego zdjęcia miały dusze. Sęk w tym,  że w dzisiejszych czasach czyli czasach gdy każdy może sprawić sobie profesjonalny sprzęt fotograficzny  takich zdjęć z tzw. duszą jest niewiele. Jest tego jednak przyczyna przynajmniej ja tak uważam. Tą przyczyna są po prostu fundamentalne braki znajomości tematu u fotografów amatorów, którym wydaję się, że do wykonania dobrego zdjęcia z duszą wystarczy mieć drogi sprzęt. Nic bardziej mylnego :)
Jest to aktualnie tak popularne hobby, że chyba nie znam osoby która nie posiada w swoich domowych zasobach jakiegoś aparatu z wyższej półki i która nie pokusiła się o próby robienia zdjęć tzw. artystycznych; czy to fauny i flory, czy rodzonych dzieci w sceneriach mniej lub bardziej wyszukanych. Każdy chce na swój sposób żeby jego zdjęcia były oryginalne i ciekawe. Efekt: mamy kakofonie kiepskich zdjęć które chciałyby być zdjęciami świetnymi a na domiar złego wszystkie są na to samo kopyto.
Doskonałym przykładem takiego powielania sztuczek fotografii „artystycznej” są np. sesje ślubne gdzie pary są zapraszane przez fotografów w tzw. plener. Rzeczą naturalną jest, że każda młoda para chciałaby posiadać z tego szczególnego dnia pamiątkę inną niż wszyscy natomiast niestety w rzeczywistości wychodzi to trochę na opak. Skoro dostęp do fotografii jest w dzisiejszych czasach tak szeroki i bogaty to i każdy takim fotografem może zostać. Wystarczy skompletować port folio i gotowe J jakie są tego skutki? Ano takie, że otwierając fejbsuka nieszczęsnego po raz enty oglądam zdjęcia ślubne plenerowe kolejnej mojej koleżanki z tych samych lub bardzo podobnych miejsc czyli: mostów kolejowych, pól zbóż, antycznych samochodów, łódek i jezior.  Każde zdjęcie jest doskonale podciągnięte w dostosowanym do tego rodzaju praktyk programie komputerowym zwanym nie inaczej jak Photoshopem i każde zdjęcie jest „bardzo wyszukane”. Wszystkie postacie zamyślone i głębokie. Eh!  Być może dla owego fotografa jest wyszukane lecz dla mnie-laika-zdjęcia te są bardzo do siebie podobne :( a przecież chyba nie o to właśnie w artystycznej fotografii chodzi aby zdjęcia były do siebie podobne a odwrotnie :) mają być nie podobne i inne.

Nie wiem jaka jest recepta na tego typu przypadki. Być może gdyby wielu z nas nie starało się tak bardzo robić profesjonalne zdjęcia to te profesjonalne zdjęcia nie byłyby jednocześnie tak opatrzone naszym oczom i wydawałyby się bardziej „odświętne”.
Być może  dzieje się tak właśnie  za sprawą wcześniej wspominanego dostępu do fotografii dla każdego .  Każdy i wszędzie może spróbować swoich sił w fotografii, jak również każdy i wszędzie te zdjęcia może oglądać. W komórce, w Internecie, na blogu, w TV etc.  To co kilka lat temu było ciekawe i orientalne dzisiaj jest już przeżytkiem i czymś codziennym. Zdjęcia modelek o nietypowych rysach twarzy w ich naturalnym środowisku tez już nie budzą takich emocji jak zdjęcia odważne zdjęcia innych modelek ale 20 lat temu. Etc. itd.
Po prostu mnie się już te wszystkie pseudo oryginalne i pseudo artystyczne zdjęcia opatrzyły. I największą frajdę sprawiają mi zdjęcia po prostu te które w sposób najbardziej wiarygodny obrazują zycie codzienne. Bez dodatkowych atrybutów jakimi są makijaż, stroje i sceneria a te w których modelka jest naturalna, natura jest nie podciągana komputerowo i gdzie widać, że zdjęcie jest zrobione w tej właśnie chwili w której powinno być robione a nie jak już wszystko zostało do tego przygotowane czytaj: statyści, lampy, obiektywy, sceneria, styliści etc.
:)
Dobre zdjęcie w mojej ocenie to zdjęcie zrobione z przypadku przez kogoś kto ma dar, a nie zdjęcie które zostało wyreżyserowane przez sztab ludzi przy użyciu profesjonalnego sprzętu.
Taka moja refleksja odnośnie „oryginalnej”  fotografii.  Może nie mam racji ale jeśli tak jest to czekam na kogoś kto mnie z tego błędu wyprowadzi :)





czwartkowy wieczór

Czwartek chcemy spędzić z Piotrusiem z naszymi znajomymi którzy już niedługo wyjeżdżają na dłużej.

Toteż aby wieczór był bardziej odświętny i miał charakter podniosłego w ten szczególny farewell wieczór postanowiliśmy wspólnie wybrać się do restauracji hinduskiej poleconej przez jedna z moich teściówek ( piszę jedną ponieważ mam dwie a to za sprawą drugiego małżeństwa mojego teścia, suma sumarum zamiast mieć jedną mam dwie: bo jedna jest mamą Piotrka a druga macochą ale obie na status teściowej jakby nie było zasługują )
Teściowie mieli się wybrać do tej restauracji dwa tygodnie temu w sobotę ale niestety stłuczka jaka im się tego dnia przytrafiła sprawiła, że całe wyjście szlag trafił. Na szczęście w tej stłuczce nikomu nic się nie stało i skończyło się na wgnieceniu  samochodu  ale kolacja przepadła.

Jednak zaintrygowało mnie to miejsce bo Dorota się o nim bardzo przychylnie wypowiadała. Zajrzałam więc na stronę z menu: http://wilcza50.ganesh.ayz.pl/ i o mało nie dostałam oczopląsu od ilości potraw jakich można w tym miejscu skosztować :)
No nic. Będziemy dumać  co wybrać i czego spróbować, ale ja z Mają szykujemy się już po cichu na Chicken Tikke bo ta potrawa nam obu przywołuje dziecięce wspomnienia. Mai z okresu kiedy mieszkała w Pakistanie a mnie z czasów mieszkania w Egipcie i odwiedzania z rodzicami restauracji o tej samej właśnie nazwie. Na dowód czego załączam link do strony gdzie chadzaliśmy z Mamą i Tatą. http://travel.yahoo.com/p-travelguide-2758976-chicken_tikka_cairo-i

romans

Intryguje mnie  definicja terminu „zawiść” i co ludźmi kieruje, że ta cecha charakteru się u niektórych z nas uwydatnia bardziej a u innym mniej. Co sprawia że stajemy się zawzięci, podli, przebiegli i nie przebierajmy  w środkach żeby tylko zdobyć swój określony i zamierzony cel po tzw. trupach.
Od razu przy okazji moich rozterek w tym temacie na myśl przychodzi mi przykład z życia wzięty. Przypadek mojej znajomej która od roku jest szykanowana ( prześladowana to za mocne słowo ) przez jakąś byłą kochanice swojego partnera. Małpa do niej wydzwania, napuściła też jakiegoś uprzejmego kolegę który to poinformował telefonicznie znajomą o całym występku jej narzeczonego bo w innym przypadku pewnie by się biedna nie dowiedziała i żyła w błogiej nieświadomości ale to wątek poboczny ;) Jakby tego było mało małpa jest tak zawzięta, że nawet jak moja koleżanka zmieniła numer telefonu to swoimi sposobami  zdobyła telefon do pracy koleżanki i teraz tam wydzwania. Jest na tyle perfidna i przebiegła, że robi to anonimowo bo z telefonów o numerach zastrzeżonych lub na kartę które po krótkim czasie są niedostępne. Telefony są głuche i nie wiem co mają na celu-chyba zasianie niepewności w związku tych dwojga ludzi którzy postanowili dać sobie drugą szansę a porzucona kochanka nie może się z tym pogodzić.

Sam jednak fakt, że kochanica się nie chce odczepić po porzuceniu,  jakby nie było, jest przygnębiający bo świadczy nie tylko o tym, że jest ona jakimś wyjątkowym elementem i prymitywem to na domiar złego mściwym i zawistnym.  Zamiast odejść jak na kochanice przystało i zachować resztki przyzwoitości  oraz uszanować decyzję drugiej osoby to postanowiła uskutecznić chory plan zniszczenia życia pary która chciała się z tego incydentu dźwignąć.  Nie zawsze ludzie bowiem w takich sytuacjach się rozstają więc proszę o rozważne osądy w tej kwestii jako że osoba w tym przypadku pokrzywdzona jest moją bliską znajomą która sobie cenię.  Czego jednak się spodziewać po prostej babie bo przecież żadna trochę mądrzejsza w tego typu vendetty i gierki bawić by się nie chciała. Takie systematyczne „przypominanie się” mojej koleżance z pewnością jej nie służy bo nie służyło by nikomu,  nie pomaga jej też zapomnieć o tej przykrej sytuacji  dlatego całym sercem jej współczuje  zarówno tego incydentu jaki jej partner zafundował jak i ciągnących się jak smród po gaciach następstw jego skoku w bok które trwają od roku i które to dotykają głównie ją i jej psychikę.
Przestroga dla wszystkich panów którym po głowie takie romansiki chodzą; nie wiadomo na kogo Pan trafisz więc zastanów się dwa razy-jedna kochanica może być dyskretna ale druga może wywrócić całe poukładane życie do góry nogami albo bóg wie co jeszcze. Szykanowanie, nagabywanie do przyjemnych nie należą zwłaszcza ze strony eks kochanki  vel rury mówiąc kolokwialnie J  Jeśli kochacie swoje partnerki, dziewczyny, narzeczone, żony to wystrzegajcie się pokus bo jak widać na załączonym przykładzie co raz więcej chodzi wywłok po ulicach które zdolne są do stosowania metod rodem z filmu sensacyjnego aby tylko postawić na swoim i w przypadku odrzucenia mścić się do upadłego. Nie sprawiajcie  bólu swoim połówkom jakim jest np. obniżenie własnej wartości oraz brak poczucia bezpieczeństwa i zaufania w związku. Skoro jesteście razem to po co szukać uciech gdzie indziej? Takie uciechy zazwyczaj kończą się w bardzo krzywdzący dla partnerów sposób.  Szkoda tracić to na co czasami długimi latami wspólnie z partnerem pracujemy bo zaufanie zdobywa się przecież na przełomie lat przebytych razem nieprawdaż?

Moja bogu ducha winna koleżanka cierpi odkąd się dowiedziała ze jej partner był niewierny. Chcąc zapomnieć i zaufać ponownie walczy ze swoimi wątpliwościami i jak już prawie jej się udaje to małpa się znowu uaktywnia. Z całą pewnością nerwy ma zszarpane i to zupełnie nie potrzebnie i nie z własnej winy a z głupoty partnera który nie doceniał i nie widział jakiego anioła ma pod swoich dachem. Ale dziewczyna silna jest więc wierze, że będzie dobrze a z czasem może palancicy która ja nęka się znudzi albo noga powinie i wtedy będzie można ją potraktować jej własną bronią.  Aktualnie rozmowa lub próby gróźb w grę nie wchodzą bo dowodów na palancicę brak. Skłonna jeszcze parknąć śmiechem na jakiekolwiek nasze próby jej zdemaskowania bo trzeba przyznać; ona wie i my wiemy, że to dzwoni ona ale nie mamy tego jak udowodnić toteż matnia. Jakiś babsztyl trzyma w szachu. Bleh!!! 
Najważniejsze jednak że  znajomej udało  się z tego bagna wygrzebać  :  realizuje się i ma cel w życiu :) Jestem z Tobą kochana moja a Ty wiesz doskonale o kim mowa :* Twój sekret jest ze mną bezpieczny i więcej szczegółów w tym temacie nie ujawniam co byś się nie lękała że sprawa znajdzie światło dziennie i wszystek się dowie o kogo chodzi.
Tyle w tym temacie przykrym bo przecież życie bądź co bądź jest piękne mimo chwilowych niepowodzeń i upadków. Trzeba tylko chcieć  dostrzec jego koloryt nawet jeśli czasami te kolorowe barwy wydają się być bardzo ciemne. Głowa do góry wszystkie zranione. Nosił wilk razy kilka… :):)

niepokój

Kolejny tydzień przede mną. Obudzilam się z dziwnym niepokojem. Taki nie pokoj czasami towarzyszyl mi podczas rannego wstawania do szkoly podstawowej :) Od tego czasu minęła już dekada więc tym bardziej nie rozumiem czemu takie stany mnie dopadają.  Pogoda za oknem nie zbyt przychylna rozwianiu mojego nieproszonego goscia dzisiejszego poranka ale do odważnych swiat należy totez pachnąca kawusią i zimnym prysznicem szybko udalo mi się odpędzić zle mysli.


Piotrek w nocy mnie tak mocno przytulil ze az mi tchu w pewnym momencie zabraklo i ta mysl wystarczyła żeby moje obawy przed kolejny m trudnym tygodniem w pracy zepchnąć na boczny tor.
Myslami jestem jeszcze przy weekendowym odpoczynku który tak szybko minął. Czas spedziilsmy bardzo milo. Goscie dopisali, moje zmodyfikowane w ostatniej chwili menu też uwazam ze zdalo egzamin totez całościowo sobotni wieczór jak najbardziej udany.
Pierwotne plany menu o których pisalam w postach z początku tygodnia zamieniałam na naleśnikowe party sama nie wiem czemu :) chyba tak po prostu bo kobieta zmienną jest a ja jestem 100% zmienną kobietą. Wersję słodką naleśników zrobilam z twarożkiem i dzemem oraz z nutelką. Wersja na słono była podana ze smażonym kurczakiem w sosie teriyaki i kawałkami avokado.  Kiełki i pomidorki malinowe jako dodatek i dekoracja.
Na przystawkę zaserwowałam smażone plastry cukinii w ziołach, jajku i bułce tartej z sosem czosnkowym: śmietana, jogurt, łyżka lekkiego majonezu, 2 ząbki czosnku, sol i pieprz do smaku.
Na deser była strucla owocowa.
Napiliśmy się smacznego winka, poplotkowaliśmy. Mam nadzieję, że moje specjały gościom smakowały ale widząc ich puste talerze nie mam wątpliwości. :)
Moja niedziela była raczej leniwa. Postanowiłam się nie zrywać na równe nogi bladym świtem jak mój kochany małżonek i do godz. 12ej krzątałam się po domu. Wyszłam z niego dopiero kolo 13ej.
Piotruś z kolei  postanowił pójść na wykład UW w Katedrze Socjologii zatytułowany „Zblazowanie w miesci” którego celem było nakreslenie słuchaczom jak mieszkac w Warszawie i nie dać się zwariować toteż już o godz. 10.30 nie było go w domu.
Wykład na który się wybrał był częścią Festiwalu Nauki który jest organizowany co roku w mieście.


Niedzielne popołudnie bo wróciłam pod wieczór postanowiłam spędzić w kuchni i upiekłam piernik. Jest nawet bardziej niż zjadliwy i od wczoraj do dzisiaj rana ubyło go całkiem sporo :) Piotrusiowi widocznie zasmakował i w nocy ukradkiem podjadał albo mamy w domu głodne skrzaty. Piernik jest wyborny; z polewą czekoladową i orzechami. Bardzo smaczna bomba kaloryczna :)




weekendowo

Nareszcie piątek. Każdy piątek to najlepszy dzień w tygodniu dla kogoś pracującego w korporacji ale i nie tylko; dla tych pracujących w małych toksycznych firmach też :)  Tak się składa, że ja  jestem takim własnie ktosiem pracującym w korporacji i nie mogę się po całym tygodniu harówy doczekać weekendu!  Czekam na niego jak na zbawienie.  Piątek to już w sumie jak weekend bo jest z reguły luźniejszy i perpektywa dwoch dni wolnych od tego całego bałaganu firmowego jest bezcenna :)

Chwile wolnego w weekend to czas kiedy celebruję w każdy możliwy sposób życie.  Wyciszam się, upajam się każdą minutką spędzoną  z rodziną i przyjaciółmi z dala od zgiełku, plotek i przyjezdnych singli którzy o niczym innym jak o ograniczeniu swoich kosztów życia w przerwach kawowych nie mowią :)

Nie chciałabym być źle zrozumiana. Nie krytykuję bądź też nie szydzę sobie z przyjezdnych za chlebem do Warszawy. Region z którego ktoś pochodzi nie jest dla mnie kategorią po której wyrabiam sobie zdanie czy osoba jest wesoła, pogodna i warta bliższego poznania.
Jedynie podkreślam to co oni sami bardzo dobitnie robią na każdym kroku-zaznaczają swoją odmienność i nawyki małomiasteczkowe :)  Takim jednym z wielu nawyków jest m.in.  nadmierna oszczędność na każdym kroku która chcąc nie chcąc mnie po prostu drażni.  Poczynając od wynajmu mieszkania  za grosze na spółkę z 4 innymi współlokatorami, przez niejedzenie obiadów na 8 zl na stołówce. Trochę mnie śmieszą takie zachowania zwłaszcza ( tu pragnę to podkreślić ) u ludzi na stanowiskach kierowniczych które przyjezdzają  z mniejszych miast i mając pensje bądź co bądź wysokie jak na kierownika przystało ( przynajmniej w korporacjach ) jęczą na lewo i prawo ze nie stać ich na kupno torebki za 80 zl lub zjedzenie obiadu w pobliskiej stołowce za 13 zl. Inna sytuacja jest naturalnie w przypadku studentów którzy faktycznie muszą liczyć się z każdym groszem ale to nie o nich wątek. Im nie mam absolutnie nic do zarzucenia  :)  Państwo przyjezdni dyrektorzy i menagerowie nie jednokrotnie niie mają kredytów, jeżdzą komunikacją miejsca więc skąd ten wieczny brak pieniędzy? Pazerność czy zakłamanie i natura prawdziwego polaka marudera? :)

Ja na stanowisku kierowniczym nie jestem, nie zarabiam też kokosów jednak nie marudzę, że wiecznie mi pieniędzy brakuje bo tak po prostu nie jest! :)
Wracając do meritum :)
Każdy weekend hołubię i staram się wykorzystać w stopniu jak najbardziej relaksującym mój umysł i ciało pochłonięte sprawami związanymi  chcąc nie chcąc z pracą w nadchodzącym tygodniu.  
Co raz częściej jednak udaję mi się wyłączyć myślenie związane z pracą i bardzo się z tego cieszę.  Nie zawsze mi to wychodziło wiec tym bardziej chwalę sobie nowy i zdrowy dystans do pracy  jaki na przełomie lat sama wypracowałam.  Zajęło mi  to trochę czasu jednak a moim bogu ducha winnym bliskim pragnę podziękować za cierpliwość w okresie kiedy było inaczej bo przecież to na nich w dużej mierze skupiały się wszystkie moje stresy zupełnie z nimi nie związane. Przyznaję, że był to czas kiedy chodziłam podminowana i  rozdrażniona ale kto inny by nie był na moim miejscu. Dobrze, ze to już przeszłość i dobrze ze moi bliscy byli dla mnie wyrozumiali.
Skutecznie i docelowo oddzieliłam życie prywatne od pracy i jestem z tego przedsięwzięcia bardzo rada.  
Jutrzejsze przed południe mam zamiar poświęcić na wizytę u  kosmetyczki oraz zabiegi mani/pedi J  Potem zrobię zakupki na wieczorne spotkanie z Dorotą, Wojtkiem i Gabi,  może w miedzy czasie podjadę wymienić  kupione wczoraj z Maja spodnie do GM bo okazały się za krótkie. Chwała Allahowi za możliwość wymiany za okazaniem paragonu J   jak starczy mi czasu to postaram się też podjechać do Taty na cmentarz wymienić kwiatki i zapalić światełko oraz do mamy żeby pomóc w spacerze z pieskami .
W niedziele będę spać. Czuje się przemęczona za sprawą albo ciśnienia albo nadmiaru pracy toteż postaram się dostarczyć mojemu ciału jak najwięcej snu w ten weekend. Niedzielny obiad zjemy całą rodziną w restauracji Stary Dom toteż będę mogla pozwolić sobie na leniuchowanie całe przedpołudnie niedzielne. Mama i Babcia powinny być zadowolone a Piotrkowi duża porcja kotleta schabowego z pewnością też przypadnie do gustu. Ja napiję się dobrego żurku lub barszczyku.  Czego więcej do szczęścia człowiekowi potrzeba :)
Jest to restauracja o której pisałam w poprzednich wątkach na blogu i ta w której chciałabym wyprawić moje trzydzieste urodziny. Do kwietnia jeszcze trochę czasu zostało ale skoro nadarzyła się okazja  to chętnie przetestuję kuchnię oraz wystrój tego miejsca pod tym właśnie kątem. Myślę, że będzie to odpowiedni lokal na taką uroczystość ale szczegółową relację będę w stanie przedstawić dopiero post factum :)



Z ostatniej chwili;  chciałabym wszystkim obwieścić że udało mi się wreszcie z powrotem zmieścić w rozmiar 36. Jest to efekt mojej ciężkiej pracy w postaci codziennych męczących i żmudnych ćwiczeń  oraz wielu żywieniowych wyrzeczeń przez ostatni miesiąc  toteż jest to dla mnie bardzo duży osobisty sukces :):) który sprawia, że czuję, że mogę wszystko !!!  Co prawda wagowo jeszcze nie jestem w pełni usatysfakcjonowana ( ale się nie zniechęcam ) nie mniej jednak sięgając po rozmiar 36 w sklepie czuję się dumna i w pełni szczęśliwa!




czerwone wytrawne wino

Wino wytrawne-czerwone
Nie mogę się  doczekać kiedy wreszcie przestanę brać te leki na zap. układu moczowego i będę mogła się wreszcie napić lampki czerwonego winka wytrawnego. Pani Doktor powiedziala ze jest to częsta i nawracająca dolegliwość toteż nie zostaje mi nic innego jak po po prostu przyzwyczaić się do tego typu infekcji i bólu jaki jest z tym związany. Bólu nie życzę nawet największym wrogom bo jest tak nieprzyjemny że chyba miałabym wyrzuty sumienia.  Grzecznie biorę Furagin i czekam Az w końcu zadziała a objawy związane zap. pęcherza miną. Mija tydzień a minąć nie chcą L
Podczas jakiej kole wiek kuracji medykamentami na receptę ( chociaż tymi beż także )  nie pozwalam sobie na rozpustę jaką jest alkohol. Lampki czerwone winka jednak bardzo mi brakuje. I od razu pragnę wyjaśnić, że nie przemawia przeze mnie głód uzależnienia od alkoholu a wyłącznie chęć skosztowania czegoś smacznego i nie wiążącego się z przeżuwaniem J  Po prostu lubię wieczorem * napić się jedną**  lampkę winka J  do lektury lub dobrego filmu. Chciałabym z tego miejsca zaznaczyć, że dietetycy często podkreślają,  że picie jednej lampki wina dziennie zmniejsza ryzyku zawału serca i poprawia krążenie krwi.  
Do moich ulubionych szczepów wina czerwonego zaliczam:
-Montepulciano d’abruzzo które jest dobrym szczepem wina codziennego z włoskiego regionu Abruzji
-Bordeaux które również jest smacznym szczepem wina wywodzącym się z regionu o tej samej nazwie na terenie Francji


podróż sentymentalna-Kreta i Moussaka

Napisala do mnie dzisiaj Ala. Nasza ulubiona sąsiadka z tegorocznego wyjazdu na Krete. Pochorowała się biedna niestety i leży w wyrku toteż ja z tego miejsca sciskam mocno i przesylam  prądy na rychle ozdrowienie J

List Ali przypomnial mi wakacje i nasze wycieczki w głąb Krety jakie sobie z Piotrusiem urządzaliśmy podczas  lipcowego urlopu. Co prawda jak sobie przypomne te kręte dróżki i nie stroniącego od prędkości po nich Piotrusia to aż mi włosy dęba staja.  Całościowo jednak kazda z nich była inna i na swój własny sposób oryginalna. Męczące były to fakt ale ile frajdy nam sprawiły.  

Widzę się dzisiaj z Mają. Może skuszę się na jakas grecką potrawę przy okazji naszego wyjscia bo z pewnością cos na zab trzeba będzie zjesc.  Marzy mi się taka swiezutka pyszna salatka grecka albo serek haloumi.  Serek haloumi może nawet kupię w Galerii Mok. w Carefourze. Powinnam się też wreszcie pokusic o przyrządzenie mojej ulubionej moussaki ale jakos wiecznie mi brakuje jakiegos Pol produktu.  Samo przygotowanie moussaki do wybitnie trudnych nie należy ale produkty jakby nie było potrzebne sa wszystkie J
Przepis dla niecierpliwych (http://www.gotujmy.pl/moussaka-grecja-,przepisy,29784.html  ) a dla tych cierpliwych z pewnością w kolejnych wpisach pojawi się w najbliższym czasie sposób przygotowania moussaki wykonanej przeze mnie. Wiem już dzisiaj jednak, że ja do przygotowania mojej wersji moussaki z pewnością nie użyje mięsa mielonego jagnięcego bo uważam, ze mielone wieprzowe lub mieszane: wieprzowo-wołowe nie zmieni smaku moussaki a jest primo: latwiej dostępne, secundo: bardziej humanitarne w moim wykonaniu.