zdrada

Wątek perfum był już rzecz jasna przeze mnie poruszany nie mniej oprzeć sie nie mogę kolejnej notatce poświęconej temu jakże zmysłowemu tematowi.
Zdrada o jakiej mowa w topicu nie jest to zdrada taka właściwa i treściwa o jakiej większość z nas myśli, nie mniej jednak jest zdradą częściową a ta też sie przecież liczy :)
Moja zdrada tyczy sie  upodobań zapachów.

Odważyłam się i wbrew moim konserwatywnym przyzwyczajeniom wonnym zakupiłam dzisiaj "nowy" zapach który z miejsca stał sie moim ulubionym. Nowy w cudzyśłowie ponieważ dostępny stał się w 2006 roku :)
Jest nim Jardin sur le Nil-Hermesa.
Mam zatem trio wybranych do których wracam i które wieńczą triumphy w mojej opinii -zaliczają się do nich: Guerlain ze swoim Shalimarem którego używam od wielu lat na przemiennie, Sisley i jego ponad czasowy Soir de Lune w którym zakochana jestem odkąd sie ukazał na rynku i od dzisiaj Hermes-Jardin ser le Nil  który zdecydowanie zasługuje na miano KWC-kosmetyk wszech czasów ( zgodnie w zasadami panującymi na http://www.wizaz.pl/ ) i nie jest to za sprawą nazwy ktora tak wiernie pryzpomina mi jak bardzo związana jestem z Egiptem...

Wszystkie trzy są to zapachy dla pań ceniących nietuzinkowe wonie i tych które lubią piżmo, cedr, kamforę i nie gustują w słodkich lub typowo kwiatowych zapachach które tak często czuć w tramwajach Warszawskich lub Metrze :)
Polecam niuchanie w dostępnych perfumeriach-dla wielu z Was z pewnością będą to perfumy po których spodziewać sie bedziecie czegos zupelnie innego nie mniej jednak dla tych kilku procent którym te perfumy przypadna do gustu pragne przekazac krotkie przeslanie: jestescie wśród mniejszości-wyróżniacie sie mile panie zapachami które ciezko podrobic :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz