Szczęśliwego Nowego Roku 2012!!!

Mili czytelnicy!
Życzę wszystkim szampańskiej zabawy dzisiejszego wieczoru ale także spełnienia wszelkich marzeń,  zamierzeń i planów w nadchodzącym Roku 2012.
Niech zdrowie wszystkim dopisuje, szczęście Was nie opuszcza a twórczość i wena towarzyszą zawsze i wszędzie niezależnie od humoru, nastroju, pogody czy okoliczności.
Cin Cin to all :)
Wasza Gosia





Wesołych Świąt

Wszystkich czytelnikom w tegoroczne Święta Bożego Narodzenia życzę:
serdeczności, życzliwości, pomyślności, wrażliwości, ciepła i spokoju, uśmiechu i pogody ducha oraz sukcesów szczególnie tych małych, malutkich, codziennych.
Zdrowia i czasu dla rodziny, bliskich oraz siebie bo to też bardzo ważne w codziennym zabieganym życiu.
:)





"Zły" Tyrmand

Czekam i czekam i czekam na ten śnieg i doczekac sie nie moge. A razem ze mną na śnieg czeka tez grubiutka i nowiutka kniga pt. Zły autorstwa Leopolda Tyrmanda.

Kolejna porywająca serce powieść której akcja toczy się w latach 50tych zeszłego stulecia.

Czekamy zatem razem ze "Zlym" na ten nieszczęsny snieg za oknem zeby zasiąść wtedy wygodnie na kanapie pod kocykiem i z kubkiem gorącego kakałko i oddać się wspólnie błogim chwilom odpoczynku zimowego :) ja i on czyli "Zły"






co z tym śniegiem

Odechciewa sie wszystkiego patrząc za okno. Syf, kiła i mogiła :(
Ani śniegu, ani mrozu, ani świątecznego nastroju.
Aura kompletnie nie świąteczna toteż i nastrój kompletnie nie z tej ziemi. Nie dośc, ze te swieta beda wyjatkowo trudne i smutne to jeszcze widok dookola dołujący.
Protestuje!!!
Chce sniegu skrzypiącego pod butami, zimowych czapek, futra, rekawiczek i skrobania samochodu rano!
Wlasnie tego chce.






Wegetariańskie parpadele

Szybkie i smaczne danie dla pań :)

Składniki:
-makaron parpadele
-ser kozi w kawałku
-ser plesniowy
-ser parmezan
-pomidorki cherry
-pomidory suszone
-czosnek suszony w płatkach
-dwa rodzaje oliwek
-kilka listków rucoli
-oliwa z oliwek


Przygotowanie:
Makaron gotujemy al dente. W między czasie dosłownie przez 2-3 minutki podsmażamy pomidorki cherry z płatkami czosnku suszonego i kilkoma listkami rucoli na pataleni na bardzo nie wielkiej ilości oliwy z oliwek. Do podsmażonych pomidorków,rucoli i  czosnku dodajemy drobno pokrojony ser pleśniowy, oliwki i pomidory suszone.

Nakładamy na nalerz ugotowany makaron i polewamy sosem jak wyżej.

Przed podaniem dania na tarce ścieramy parmezan i ser kozi którym posypujemy makaron z sosem.

Mozna udekorować przed podaniem natka pietruszki. Można też dodać kapary chociaż ja osobiście wolę bez :)

Wszystko skrapiamy solidną ilością oliwy z oliwek. Makaron musi być w niej skąpany.

Palce lizać :)

Dzień Zmarłych 2011

Dzień Wszystkich Świętych w tym roku będzie najsmutniejszym Dniem Zmarłych jakie do tej pory obchodziliśmy.

Czas wcale ran nie leczy jedynie przyzwyczaja do nieboecności bliskich bo ból i smutek towarzyszą mi od samego złego początku.

Tato, Dziadku i Babciu dla Was światełka.

jesiennie

Tegoroczna jesień przyniosła ze sobą wiele zmian. Nowa praca, sprzedaż samochodu i wiadomość o chorym lewym oku :(

Przy okazji rutynowych badań  medycyny pracy pani okulistka stwierdziła, że mam bardzo duże ciśnienie w lewym oku co świadczy prawie na pewno o poczatkach jaskry. Przepisała kropelki do stosowania 4 razy w miesiącu w celu zmniejszenia ciśnienia i  zahamowania ewentualneego zamknięcia sie czegoś tam :)

Zaordynowała kupienie dużych oprawek i szkieł korekcyjnych oraz obowiązkowe kontrole okulistyczne co trzy miesiące- jakbym miała mało innych kontroli...

Nie szczególnie jestem zachwycona ww biegiem rzeczy ale zdrowia sobie nie wybralam i mam jakie mam toteż nie pozostaje mi chyba nic innego jak jedynie się pogodzić z faktem o wlasnie takim stanie mojego wzroku.



Maria Duenas "Krawcowa z Madrytu"

Po raz kolejny zmuszona jestem dozować sobie przyjemność z czytania kolejnej fascynującej książki jaka wpadła w moje ręce.
Czytam kilka kartek dziennie bo boje się, że za szybko skończę a ponieważ wyjątkowo zżyłam się z bohaterami to odczuwam niepokój i smutek, że niebawem  cały ten blichtr i euforia jakiej doświadczam czytając książke poprostu znikną :( 
I mimo, że wiem, że jak zatęsknię to w każdej chwili będę mogła do Siry ( główna bohaterka ) wrócić i poprzeżywać to wszystko od nowa to jednak wiem, że nie będzie to juz to same podniecienie i ciekawość jaka mam w sobie teraz :)

Piękna kobieca książka. Życiowa i ku pokrzepieniu serc. Jak znalazł dla kobiet po przejsciach i poturbowanych inaczej chociaż miłośniczki historii Hiszpani też powinny być usatysfakcjonowane. Ja co prawda uważam, że jest to typowa literatura kobieca i amatorki większych wrażeń może ta opowieść nie przypaśc do gustu bo jest co tu dużo mówić momentami ckliwa. Ale baaaaaaardzo poruszająca i tym właśnie mnie ujęła :)

Po krótce:
Młoda utalentowana krawcowa Sira wyjeżdża z Madrytu w przededniu wojny domowej. Wraz z kochankiem udaje się do Maroka, mając nadzieję na lepsze życie. Tymczasem kochanek znika bez śladu, zostawiając kobietę w dramatycznej sytuacji, samą na obcej ziemi. Po licznych perypetiach Sira wraca do Madrytu i otwiera tam wytworne atelier mody damskiej. Europa stoi u progu II wojny światowej. Odtąd losy Siry splatają się z życiem postaci historycznych: byłego franksistowskiego ministra, jego ekscentrycznej kochanki, szefa brytyjskiego wywiadu. Za ich namową Sira podejmie się ryzykownej misji.
Świetna wartka narracja prowadzi nas do owianych legendą enkklaw kolonialnych w Afryce Północnej do promienieckiego Madrytu po zakończeniu wojny domowej i kosmopolitycznej Lizbony, pełnej szpiegów i uciekinierów i wielu wielu innych ciekawych zdarzeń, postaci, opisów...




Mela Verde

Piątkowy wieczór postanowiliśmy spędzić z naszymi zaprzyjaźnionymi sąsiadami.. Tym razem wybraliśmy się wspólnie do włoskiej restauracji Mela Verde która mieście się na ulicy Chmielnej w Warszawie.

Dla zainteresowanych kuchnią włoską wspomnę jedynie, że jest to jedna z najlepszych włoskich restauracji w Warszawie w jakiej miałam okazję jadać a jadałam w wielu :) Warto też pamiętać aby zrobić uprzednio rezerwację z uwagi na fakt, że jest to bardzo lubiana i ceniona restauracja i chcąc wejść i zjeść tak ot z ulicy możemy pocałować przysłowiową klamkę bo nie będzie wolnych stolików.

Nasze przystawki były przepyszne: zamówiliśmy bruschetty oraz carpaccio z wołowiny z parmezanem i rucolą. Dostaliśmy do tego świeżo wypieczone bułeczki bo Mela Verde ma swoją piekarnię więc pieczywo które podaję jest zawsze!!! kruchutkie i świezutkie.

Jako dania głowne otrzymaliśmy: mule w sosie pomidorowo czosnkowym, polędwicę krwistą oraz polędwicę w sosie z gorgonzoli. Każdy z nas zamówił też porcję ziemniaczków zapiekanych i zestaw sałatek.

Na deser ja pokusiłam się o tiramisu które musze przyznac troche mnie rozczarowało, P. szarlotkę z lodami a sąsiedzi Creme Brule :)

Cały wieczór raczylismy sie drinkami semi seco z martini :)


Po sytej uczcie postanowiliśmy przespacerować się Nowym Światem który jak na późną godzinę 00:30 pękał w szwach :) Wszędzie było tłoczno i gwarno ale to z pewnoscia z uwagi na ciepły weekend który był chyba ostatnim takim ciepłym weekendem września i nie chciałabym krakać ale coś mi się wydaję ze także ostatnim tego "jesienno-zimowego" lata :(

Do domu wrócilismy koło pierwszej syci i zmęczeni ale zmęczeni pozytywnie po miło spędzonym wieczorze.



Isaac Bashevis Singer-Certyfikat

Przeczytałam wszystkie z dostępnych na rynku, kryminały pióra Marka Krajewskiego i niestety z żalem stwierdzam, że każdy to majstersztyk i nie ma sobie równych. Zz niecierpliwością czekam na kolejne i ubolewam wielce, że czekać będę długo poniewaz nie zapowiada sie by Krajewski tworzył lub pracował nad nowym dziełem. A szkoda. Ah jaka szkoda :) Panie Krajewski jak mnie pan czytasz to bądź Pan łaskaw sie zastanowic nad nowym tworem jako że wszystkie obecne są wielce wybitne i mistrzowskie :)

Nie mniej jednak aby zając myśli próbuje aktualnie przebrnąc przez pierwsze rozdziały Certyfikatu autorstwa Singera ale ku mojej rozpaczy wszystko kojarzy mi sie  z Popielskim i Mockiem ( główni bohaterowie kryminałów Krajewskiego ).
W kazdym wątku doszukuję sie podobieństw i czekam na typowy dla Krajewskiego rozwój zdarzeń lecz bez skutku :( o losie!!!


Certyfikat bowiem to opowiesc po częsci  o dojrzewaniu czego w ksiązkach Krajewskiego i jego opowieściach o komisarzach zdecydowanie czytelnik nie znajdzie. Warto jednak zauważyc i zwrócic uwagę jak ważna w Certyfikacie jest genialna kreacja głównego bohatera, którym w tym przypadku jest młody czlowiekiem i  którego to duszę szarpią jednocześnie bunt i rezygnacja, nieśmiałość i zainteresowanie kobietami. Wszystko to układa się w szczególny splot myśli i uczuć, a kwintesencją powieści jest pytanie o sens egzystencji czlowieka i świata. Krajewski z kolei nie skupiał się na Spinozie i jego filozofii jak to robi Singer lecz na pragmatycznych problemach życia codziennego dwóch jakże uroczych gentelmenów w średnim wieku którzy będąc komisarzami policji kryminalnej zmagali sie z zagadkami swiatka przestępczego.

Jest to bardzo różna opowiesc od kryminałów Krajewskiego-spokojna, bez wartkiej akcji i sybarytyzmu ale ma coś co lubie; rozgrywa się w scenerii lat 30tych ubiegłego stulecia.






[*] Babcia...

Dzisiaj czyli 28 lipca niespodziewanie i nieoczekiwanie umarła moja jedyna jaką znałam i nieodżałowana Babcia...Mama mojej Mamy. Mamy mojego Taty nie miałam okazji poznać ponieważ zmarła jak mój Tato miał lat 19. 

Jest to dla mnie wyjątkowo bolesna strata ponieważ Babcia mieszkała z nami odkąd sięgam pamięcią. Była domownikiem w moim życiu i w życiu moich rodziców od zawsze. Mieszkała z nami na stałe od 10 lat a pomieszkiwała ( z przerwami na kilkudniowe odpoczynki i podelwanie kwiatków w swoim mieszkaniu od lat 30 ) odkąd się urodziłam. Wszystkie moje dziecięce wakacje spędzałyśmy z Mamą i Tatą razem z Babcią. Po śmierci Taty starała się wypełnić pustkę jaka wtedy w domu zagościła.  Teraz jest po prostu cisza która przeraża i której wypełnić się nie da...Cisza pustka i rozpacz....

Wielu z moich bliskich miało okazję ją poznać ale nie wiele rozumie, ze dla mnie jest to sytuacja z której nie mogę się otrząsnąć...i nie otrząsnę się długo ponieważ Babcia była dla mnie jak Rodzic zawsze obecna w domu rodzinnym. Nie była "weekendową" Babcią tylko Babcią która czynnie uczestniczyła w moim wychowaniu ale też i w życiu codziennym i osobistym oraz z którą widywałam się tak samo często jak widywałam się z Mamą...
Ostatnio przewertowałam posty i Babcia podobnie zresztą jak moja Mama,  wielokrotnie jest przeze mnie wspominana w najróżniejszych wątkach w blogu co potwierdza fakt, że była mi bardzo bliska i wyjątkowa relacja mnie z nią łączyła.

Wszystkich czytelników proszę o cierpliwość ponieważ potrzebuję czasu na ukojenie myśli i serca aby wrócić do regularnego pisania....

Wszystkim tym, którzy mnie dzielnie wspierają pragnę z tego miejsca bardzo gorąco i serdecznie podziękować.




domowa biblioteka

Marzy mi się ach jak mi się marzy :) :) :) Biblioteczka mi się marzy.  Chwilowo jest to marzenie niestety nie w zasięgu ręki jednak z czasem mam płonną nadzieję, że uda mi się je ziścić. A dzisiaj ratuję się pięknymi aranżacjami i zdjęciami szczęśliwych posiadaczy takowej biblioteczki bo jest to iście królewskie pomieszczenie w domu :)





kwiaty polne i tatar z łososia

Takie oto piekne polne kwiatuchy udało mi sie dzisiaj zebrac podczac godzinnego spaceru z psami na polach w Magdalence :)



A po powrocie do domu nabrałam dziwnej ochoty na łososia ale poniewaz pora byla juz pozna to aby sie nie opychać na noc tlusto i zamiast smażyć dzwonek jak to zawsze w masełku czosnkowym postanowilam zrobić tatara :) 

Skladniki:
-łosos wędzony - ilosc uzalezniona jest poziomem glodu :) ja zużyłam całe małe opakowanie i na średni głód jest to porcja w sam raz 
-pół dużej cebulki lub mniejsza mała jak kto woli
-koperek ( raczej szczodrze )
-sól i pieprz do smaku
-1 cytryna







Przygotowanie:

Łososia kroimi w najdrobniejsza kosteczkę jaką się nam uda. Podobnie cebulkę i koperek. Wszystko razem mieszamy bardzo dokładnie. Wciskamy całą cytrynę i formujemy zgodnie z upodobaniem-mnie najbardziej podobają się babeczki. Przystrajamy koperkiem i gotowe :)

Ja mój tatar podałam z podpieczoną w piekarniku bagietką oraz w towarzystwie pomidorków w oliwie z oliwek z bazylią. Można także podawać z marynowanymi grzybkami, orzechami i serami np. pleśniowym, camembert czy parmezanem w plastrach.

Kolacja była sycąca, zdrowa, smaczna i zajęła tylko10 min!!! Do tego kieliszek zimnego białego wytrawnego winka i niebo w gębie gwarantowane :)


Marek Krajewski czyli kryminałów ciąg dalszy: "Koniec Świata" oraz trzepanie kilima :)

Nie mogę sie oderwać i nie wiem jak Mamie mam dziękować ze przekonała mnie abym sięgneła i spróbowała innych niż moje ulubione biograficzne czy dokumentalne książki i tak własnie trafilam na zbiór wybitnych kryminałów autorstwa Marka Krajewskiego.

Marek Krajewski jest bowiem najglosniejszym dzisiaj polskim autorem kryminałów i faktycznie jego dzieła są bombowe :)

W mgieniu oka przeczytalam Dzumę w Breslau o której pisałam kilka postów nazat a teraz z zapartych tchem czytam "Koniec świata w Breslau".

Zainteresowanym polecam stronkę: http://www.marekkrajewski.pl/koniec_swiata_w_breslau.html





Dzisiejszy dżdzysty i mokry poranek nie zachęca do wychodzenia z domu a poniewaz od początku lipca nie uczęszczam już kazdego ranka do "fabryki" to oddam się błogiej chwili relaksu przy aromatycznej kawie zbożowej i własnie Markowi Krajewskiemu :)

Wczoraj z P. postanowilismy zebrać sie wreszcie i wytrzepać kilim który wisi u nas w domu na ścianie od roku i ktory to od roku jest bezprzerwy i namiętnie zżerany przez mole. Jednym slowem zabieg byl konieczny. Kilim odkurzony i "odmolony" czeka żeby go znowu powiesić bo juz wczoraj weny do tego zabrakło :)

Przy okazji naszego kilima postanowilam popatrzec sobie w internecie na inne okazy do ewentualnego wzbogacenia naszej kolekcji ( raptem dwóch sztuk ) i znalazlam te oto piekne i niepowtarzalne cudeńka: