Asia :)

Dzisiaj zadzwoniła do mnie z życzeniami i nie tylko, moja przyjaciółka z lat dziecięcych: Asia B.



Asia B. jest też lojalną obserwatorką mojego bloga  przyznała ze jest na bieżąco i śledzi moje wypociny czym rzecz jasna zaskarbiła sobie moją dozgonną wdzięczność i miłość bo który twórca oparłby się tak słodkim komplementom.

Asia B. to moja przyjacióła z którą siedzałam w ławce. Asia B. to także ktoś bliski mojemu sercu na tyle, że nawet nie widując się często gdy się spotykamy w lot obie szybko nadrabiamy zaległości. Bardzo cenie sobie Asię B. :) i cieszę się, że ją mam.

Asiu B. gdybyś jeszcze tylko nie była taką pracoholiczką :) Ale może z czasem Asia B. zrozumie, że nie samą pracą człowiek żyje :) Asia B. leci sobie teraz do Paryża na dwutygodniowy urlop czego niestety nie jestem w stanie jej nie zazdrościć ale wiem, że ten wolny czas należy jej sie jak psu zupa toteż mam szczerą nadzieję, że odpocznie, naładuje akumulatorki i po jej powrocie już w nowym roku będziemy mogły spotkać się na zaległe sushi i poopawiadać sobie ze szczegółami ostatnie miesiące. Asiu B. nie mogę się też doczekać kiedy usłyszę jak grasz na fortepianie-bo Asia B. jest wybitną pianistką mili czytelnicy :)

:*






A ja?  A ja w ferworze przygotowań do zbliżających się wielkimi krokami świąt. Jak zwykle na ostatnią chwilę zostały mi jeszcze jakies drobne prezenty bo jak co roku jestem w czarnej z przeproszeniem uszu i oczu wszystkich cyztelników dupie w tym temacie. Niby kurcze blaszka mialam sie zorganizowac w listopadzie i w 90% zorganizowana byłam ale te 10% własnie mi sie odbija czkawką.

Jutro mam nadzieję, ogarnąć sie z tematem zaleglych prezenetów w ramach przerwy na lunch i wyskoczyć w tym czasie do Złotych. Moze uda mi sie cos wypatrzeć i przy okazji nie oszaleć stojąć w gigantycznych kolejkach :) koleżanka na fejsbooku dzisiaj napisała ze stałą 76 min w kolejce w Realu na Ursynowie. Podziwiam ją i współczuję. Ja czekam na zakupy z Almy które zrobiłam tydzień temu i na które to dostawę ustawiłam na 24 :) niech żyje przewidywalność :)  i nikt mi nie powie że  "tylko idiota ma porządek bo to geniusz panuje nad chaosem" bo to motto jest niczym innym jak ripostą burdelarzy i nie zorganizowanych fajtłap którzy są zbyt leniwi aby posprzątać swój własny bajzelek najlepiej w ostatniej chwili oraz aby zaplanować coś ahead :) 


Bigos zrobiony :) Piotrus stanął na wysokosci zadania i sporządził dwa potężne gary owej potrawy i ku mojemu zdziwieniu ( nie zebym wątpila w jego talenta kulinarne :) ) efekt końcowy smaczny. Naturalnie nigdy nie będzie równy smakowo temu który robi moja szacowna Rodzicielka ale aby w ogóle stawac w konkurencji z Mamusiowym bigosem Piotr musi jeszcze takich bigosów w swoim zyciu przygotować wiele :)

Schab gotowy :) wyszedl w dechę ale nie jestem pewna czy wytrzyma do Świąt. Nawet ścięła mi sie galaretka :)

W domu nastroje iście świąteczne. Posprzątane, drapak ubrany, stroiki oraz jemioła wiszą, gwiazdy betlejemskie na stołach rozstawione, pościel zmieniona, firanki wyprane, kolędy w radio w kuchni grają, brakuję jedynie świątecznych obrusów, biżuterii odświętnej oraz zapachu. Tego zapachu ciasta, pierniczków i choinki bo akurat ta którą kupiliśmy pachnąć nie chce. Franca jedna :( a ja tak lubię zapach świeżego drzewka to ta jak na złość postanowiła że pachnieć nie będzie. :(

Podsumowując: nie spodziewałam się, że pracując cały tydzien uda mi się to wszystko tak sprawnie pozałatwiać ale najwyraźniej nie doceniam własnych zdolności organizacji :)

Martwi mnie jednak brak świątecznej atmosfery w szerszym rozumieniu. Ludzie się awanturują ( zwłaszcza kierowcy ) przepychają w sklepach ( zwłaszcza mohery )są nie mili w urzędach, przez telefon, nerwowi w windach nie odpowiadają na zwykłe "dzień dobry". Czemu? Czemu do cholery jasnej pytam się ja, wszyscy na około jesteście tacy nerwowi, agresywni, rozjuszeni i nie mili dla siebie kiedy czas świąteczny powinien właśnie obfitować w serdeczność, współczucie i ofiarność. Glina z której ja jestem ulepiona jest na wymarciu :( biada mi oj biada :( :( :(


Korzystając z okazji bo nie wiem czy czas pozwoli biednej gospodyni domowej na kolejne wpisy przed świętami chciałabym wszystkim czytelnikom mojego poletka pożyczyć wszystkiego tego co sobie zapragną w te nadchodzące Święta bo to w życiu najważniejsze jest-aby żyć zgodnie z własnym sumieniem, celami i zapałem. Toteż serdeczności moi mili życzę Wam.


leniwa niedziela

Popijam herbatkę pomarańczową z melisą i dzielnie wspieram mojego męża pracusia z okolic Grójca :)

Ponieważ mam chwilę postanowiłam oddać się pisaniu.
Wczorajszy dzień należał do tych produktywnych inaczej :) spedziłam cały dzien na nie robieniu nic zasadniczo. Chyba się podtrułam czymś bo cały dzień mnie brzuszek pobolewał więc w obawie o niekontrolowaną chęć skorzystania z toaletki wolałam dla bezpieczeństwa zostać w domu :) Zebrałam sie pod koniec dnia i pojechałam wreszcie odebrać zdjęcia z Empiku które zamówiłam miesiac temu via Empik foto o którym mi mowila Ewcia. Zajęło mi to dosłownie 10 min bo akurat trafiłam na brak kolejki w kasie :) Wręcz niemożliwe a jednak. Nie miałam natomiast już siły aby połazić po sklepach zresztą tłumy mnie zniechęciły wystarczająco. Tak wiem, skarżyłam się już na te korki w centrach handlwoych toteż nie będę sie powtarzać :)
Ze zdjęć jestem bardzo zadowolona. To za Ewci namową  zdecydowałąm sie na wydrukowanie kiluset zdjęć tak aby mieć wersję papierową w albumie do której zawsze mozna siegnąc.


To jednak ta przyjemniejsza forma oglądania zdjęć niż wszechobecne płytki i komputer :) toteż Ewciu :*.

Wczoraj także naszło mnie na wspominki i jakimś cudem natrafiłam na dwa filmiki które Piter nakręcił podczas naszego pobytu z Żuczkami w Ustce. Boże jak sie uśmiałam :) Piter sfilmował jak z Ewciaą postanowiłyśmy wspiąć się na wydmę za potrzebą. Nie wiem czemuzdecydowałysmy się na wspinaczkę wydmową bo mogłyśmy pójść normalną ścieżką do pensjonatu :) Śmiechu było co nie miara bo jak już z dużym trudem udało nam się wspiąć na sam szczyt ( a wejście było mocno strome ) okazało się ze leży tam jakaś parka. Wszyscy byliśmy strasznie zdziwieni swoją obecnością toteż i wejście się nam nie udawało bo śmiech nie pozwalałam na jakiekolwiek ruchy. Wreszcie po chwili uspokojenia chichotu zgrabnie udało mi się wdrapać i Ewci też. Byłyśmy z siebie dumne a naszym mężom ewidentnie było głupio :) bo chyba nie do końca w nas wierzyli :)
Zejście było równie śmieszne bo w poskokach i turlaniu :)  Lubie czasami wracać do takich miłych chwil.

A za oknem aura jakże odległa od tego letniego wypadu. Zimno, szaro i biało. Ale lubię taką pogodę bo mam wreszcie możliwość dumnego prezentowania się w moich noreczkach które się spisują w takich warunkach pogodowych wyśmienicie. Poluję jeszcze na karakuły i nawet udało mi sie całkiem ciekawą aukcje w necie wypatrzeć. Krótkie, sportowe w sam raz do samochodu. Ciekawe czy wygram licytację :) Bardzo bym chciała więc trzymajcie kciuki.

Siedzę i myślę własnie. Zastanawiam się jak podzielić obowiązki kuchenne na nadchodzące dni. W środę przychodzi sprzątaczka wiec chyba dobrze byłoby aby Piter bigos zaczął robić juz we wtorek tak aby w środę mogła pani sprzątająca bajzelek jaki przy tym zrobi posprzątac :)



Ja swoje przysmaki będę robić w wigilię oraz w pierwszy dzień świąt napewno muszę zrobić rosół aby na II dzień czyli dzień w którym mam gości był już esencjonalny :)
Nie mogę się doczekać barszczu grzybowego produkcji Mamusiowej oraz grzanki ( wódka z czekoladą ) w wykonaniu Babci :) Przysmaki Świąt bez których święta nie byłyby świętami przynajmniej u nas w domu.
W tym roku honory Pana Domu podobnie jak i w zeszłych latach będzie czynił mój Piter ze swoim bigosem oraz pstrągiem w miodzie i migdałach :) Ja mam do przygotowania schab, ciasto cytrynowe oraz menu obiadowe na niedzielę.

Zgłodniałam od tych wyliczanek pyszności :)

przedświąteczny bzik!

Na samą mysl, ze w najblizszy weekend chcac nie chcac musze wybrac sie do ktorego kolwiek centrum handlowego oblewa mnie zimny pot.
Wstep do preludium mialam pare dni temu w GM gdzie to mialam watpliwa przyjemnosc robic zakupki na kimchi ( pytajcie sie mojego meza co to za obrzydlistwo ) oraz kurczaka w sosie rybnym z orzechami nerkowca.

Fakt, ze koffany zrobil wszystko sam i wyszlo przepyszne ale kolejki, scisk,wrzeszczace zaglucone bachory w Carefoorze w GM mnie o maly wlos a przyprawiłyby mnie o zawal serca.

Widok okropny. Zaglucone, zaryczane, szarpiące i z ADHD gówniarze latajace pod nogami i powtarzajace jak katarynki: mamo mamo mamo mamo mamo mamo a kupisz mi to a kupisz ale kupisz kup mi to mamo mamo mamo.

Boze! Won z rozpuszczony bachorami i bezsresowym wychowaniem! aaaaaaaaaaaa. gdzie sie podzial model wychowania dzieci tak aby byly grzeczne i nie terroryzowaly matek ani innych w sklepach. Przeciez to jest gehenna z takim bachorzyskiem :( odbiera całą radość macierzyństwa.

Jestem chyba jedyną którą uważa że takie bezstresowe wychowanie do niczego dobrego nie prowadzi i wchodzący na glowę bachor moze spowodowac calkowite zgorzknienie i niechec matki do wszystkiego :) Wystarczy spojrzeć jak te biedne matki wyglądają i potwierdzi się moja teoria. Ztyrane, zaniedbane, nerwowe, apatyczne.

Paszła!!! :)





Łyk wina.
aaaa. błogo mi :)
Majencja bylabys ze mnie dumna kochana bo kilka dni temu za punkty zebrane w Douglasie nabyłam znowu parę nowych flakoników: Gucci by Gucci, Lancome Miracle i nowość: Narcizo Rodrigez Essence.
Pomału odchodzę od szyprów którym tak wierna byłam jeszcze kilka miesięcy wstecz. W dalszym ciągu Sisleya Soir de Lune uwazam za majstersztyk wsrod wszystkich wąchanych do tej pory przez me nozdrza zapachów to jednak co raz częściej skłaniam sie do tych bardziej przyjemnych dla większości niż tylko mojego noska :)


Pomału przygotowuje się też do Świąt. W tym roku bogu niech będą dzięki wersja oszczędnosciowa. Wigilia u mojej mamy, I dzień swiąt u Mamy Pitera, II dzień świąt wszyscy u nas :)
Pokusiłam się o wyprawienie obiadu świątecznego. A co :) w końcu uwielbiam gotować, gotuję smacznie, gości bardzo lubię podejmować więc czemu nie.
Zakupy już zrobione, obrus jest, serwetki tez,. zastawa w drodze. Przygotowania pełną gębą.
Stół będzie wyglądał pięknie i smacznie. Robię kaczki w jabłkach, ziemniaczki pieczone w kminku, rosół i takie tam :)



Łyk wina.
Ufff. Ostatnie dni przed świętami w pracy mamy totalny burdel. Inaczej niestety nie da się tego określić. Jestem tym samym umordowana wiec ostatnimi czasy mam spore zaległości teatralne które mam nadzieje nadrobić niebawem. Udało mi się jednak obejrzeć parę filmów w blu-ray w tym między innymi durne Toy Story 3 oraz fenomenalny Inception z Leo.

sałatka dla wymagających ale gotowa w 5 minut

Bardzo prosta ale tez i smaczna moim zdaniem, specyficzna w smaku, gotowa raz dwa.

Składniki:
-1 zielona papryka ( koniecznie zielona )

-2 średniej wielkości pomidory
-garść kiełków ( ja użyłam akurat kiełków lucerny )

-ser blue cheese pleśniowy typu lazur
-ser camembert


-starty parmezam ( oryginalny żaden erzac )


-śmietana
( ewentualnie kistka winogron )

Przygotowanie:
Paprykę kroimy w drobną kostkę podobnie jak pomidory. Dodajemy garść kiełków oraz pokrojone w kostkę: pleśniowy oraz camembert. ( mniej więcej dwa sersze plasterki ) Posypujemy parmezanem i dodajemy łyżkę śmietany. Wszystko dokładnie mieszamy. Et voila :) Gotowe. według mnie nie potrzeba dodać zarówno soli jak i pieprzu ale wedle uznania.

Można podawać z paluszkami chlebowymi typu crostini :)

pare słów w kolejny mroźny i pełen śniegu dzień

Trudno nie pisać o pogodzie jak za oknem od rana prószy śnieg i przestać nie chce. I niech prószy. Co prawda dla mnie jako kierowcy nie jest to wymarzona pogoda to jednak uważam, że aura na dworze jest zdecydowanie bardziej pozytywna jak jest tak biało niż jakby miał być kolejny szary i bury zimny dzień bez śniegu. Mam jedynie nadzieje ze nie będziemy mieli w Warszawie powtórki z rozrywki ( mowa o feralnym poniedzialku o kotrym pisalam w poprzednim poscie ) 

Śnieg ma swoje plusy i minusy wiadomo, podobnie jak upały jakich doświadczyć mogliśmy w lecie, ja jednak upieram się, że fajnie że wreszcie nastała zima jaką lubię :) czyli biała zimna zima :)
Trudno się chodzi po chodnikach owszem, ale ileż czlowiek ma frajdy jak slyszy dźwięk chrzęszczącego pod butami śniegu :)
Toteż na przekór wszystkim tym którzy z uwagi na snieg jaki u nas od kilku dni zagościł,  się nie cieszą, marudzą i narzekają ja postanowiłam  się cieszyć  :)

W pracy mam dzisiaj dzień dłubanki więc wiele wiecej poza tymi kilkoma zdaniami powyżej obawiam się ze dzisiaj sklecić mi się nie uda. Tydzień zapowiada się intensywnie bo do środy muszę skończyć projekty nad którymi obecnie siedzę, czwartek i piątek jestem na szkoleniu a w sobotę jest przecież Rajd Barbórki na który bardzo chciałabym pójść w tym roku jako że wszystkie z poprzednich lata jakoś zawsze mnie omijały a to z powodu choroby albo przez roztargnienie o nich zapominałam. Jest to specyficzna impreza i jeśli pogoda będzie taka jak dzisiaj ( dla jasności załączam kilka zdjęć ) to z pewnością będzie to nie lada wyczyn dla wszystkich uczestników bo takie stricte zimowe warunki do łatwych nie należą. Adrenalina na pewno będzie ale o to w końcu chodzi J 

W międzyczasie jakieś kino, kawa z Martą, szybki dymek ( nie mój Mamo! ) z Adasiem i tydzień zanim się obejrzę z bicza strzeli.
Przeraża mnie szybkość z jaką czas leci. Doba jest za krótka.




śniegowa klęska żywiołowa

Poniedziałek 29 listopada 2010 był dniem totalnego kociokwiku na drogach stolicy a wszystko to za sprawą śniegu jakże by nie było :)

Co prawda co roku doświadczamy podobnych "kociokwików" to jednak ten z przed kilku dni byl apogeum wsrod korkow w tzw. pierwszych atakach zimy.

Dojazd do domu z ul. Grójeckiej ( okolice hotelu Sobieski ) na Kabaty zajął mi jedynie bagatela 3 h i 45 min. Przy czym w regularne nie kociokwikowe dni potrzebuję na to ok. 45 min maksymalnie :)  Koleżance która mieszka na Woli dojazd z okolic hotelu Sobieski zajął jedyne 2, 50 min :)Bosko!

Wszystko rzecz jasna za sprawą stojącej w jednym gigantycznym i horrendalnym korku!!!
Szczegółów nie bede opisywac bo sa zbyt zalosne i nie warte i jedyne co moga zrobic to pogrązyc jeszcze bardziej sluzby miejskie a robic tego przeciez nie chce :) bo raptem po co :)wystarczy im z przeproszeniem Waszych uszu i oczu "zgnojenia" jakiego doświadczaja regularnie na wszystkich portalach spolecnzosciowych i informatycznych bo tam sie na nich suchej nitki nie zostawia. Ja ich oszczedze :)