śniegowa klęska żywiołowa

Poniedziałek 29 listopada 2010 był dniem totalnego kociokwiku na drogach stolicy a wszystko to za sprawą śniegu jakże by nie było :)

Co prawda co roku doświadczamy podobnych "kociokwików" to jednak ten z przed kilku dni byl apogeum wsrod korkow w tzw. pierwszych atakach zimy.

Dojazd do domu z ul. Grójeckiej ( okolice hotelu Sobieski ) na Kabaty zajął mi jedynie bagatela 3 h i 45 min. Przy czym w regularne nie kociokwikowe dni potrzebuję na to ok. 45 min maksymalnie :)  Koleżance która mieszka na Woli dojazd z okolic hotelu Sobieski zajął jedyne 2, 50 min :)Bosko!

Wszystko rzecz jasna za sprawą stojącej w jednym gigantycznym i horrendalnym korku!!!
Szczegółów nie bede opisywac bo sa zbyt zalosne i nie warte i jedyne co moga zrobic to pogrązyc jeszcze bardziej sluzby miejskie a robic tego przeciez nie chce :) bo raptem po co :)wystarczy im z przeproszeniem Waszych uszu i oczu "zgnojenia" jakiego doświadczaja regularnie na wszystkich portalach spolecnzosciowych i informatycznych bo tam sie na nich suchej nitki nie zostawia. Ja ich oszczedze :)











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz