leniwa niedziela

Popijam herbatkę pomarańczową z melisą i dzielnie wspieram mojego męża pracusia z okolic Grójca :)

Ponieważ mam chwilę postanowiłam oddać się pisaniu.
Wczorajszy dzień należał do tych produktywnych inaczej :) spedziłam cały dzien na nie robieniu nic zasadniczo. Chyba się podtrułam czymś bo cały dzień mnie brzuszek pobolewał więc w obawie o niekontrolowaną chęć skorzystania z toaletki wolałam dla bezpieczeństwa zostać w domu :) Zebrałam sie pod koniec dnia i pojechałam wreszcie odebrać zdjęcia z Empiku które zamówiłam miesiac temu via Empik foto o którym mi mowila Ewcia. Zajęło mi to dosłownie 10 min bo akurat trafiłam na brak kolejki w kasie :) Wręcz niemożliwe a jednak. Nie miałam natomiast już siły aby połazić po sklepach zresztą tłumy mnie zniechęciły wystarczająco. Tak wiem, skarżyłam się już na te korki w centrach handlwoych toteż nie będę sie powtarzać :)
Ze zdjęć jestem bardzo zadowolona. To za Ewci namową  zdecydowałąm sie na wydrukowanie kiluset zdjęć tak aby mieć wersję papierową w albumie do której zawsze mozna siegnąc.


To jednak ta przyjemniejsza forma oglądania zdjęć niż wszechobecne płytki i komputer :) toteż Ewciu :*.

Wczoraj także naszło mnie na wspominki i jakimś cudem natrafiłam na dwa filmiki które Piter nakręcił podczas naszego pobytu z Żuczkami w Ustce. Boże jak sie uśmiałam :) Piter sfilmował jak z Ewciaą postanowiłyśmy wspiąć się na wydmę za potrzebą. Nie wiem czemuzdecydowałysmy się na wspinaczkę wydmową bo mogłyśmy pójść normalną ścieżką do pensjonatu :) Śmiechu było co nie miara bo jak już z dużym trudem udało nam się wspiąć na sam szczyt ( a wejście było mocno strome ) okazało się ze leży tam jakaś parka. Wszyscy byliśmy strasznie zdziwieni swoją obecnością toteż i wejście się nam nie udawało bo śmiech nie pozwalałam na jakiekolwiek ruchy. Wreszcie po chwili uspokojenia chichotu zgrabnie udało mi się wdrapać i Ewci też. Byłyśmy z siebie dumne a naszym mężom ewidentnie było głupio :) bo chyba nie do końca w nas wierzyli :)
Zejście było równie śmieszne bo w poskokach i turlaniu :)  Lubie czasami wracać do takich miłych chwil.

A za oknem aura jakże odległa od tego letniego wypadu. Zimno, szaro i biało. Ale lubię taką pogodę bo mam wreszcie możliwość dumnego prezentowania się w moich noreczkach które się spisują w takich warunkach pogodowych wyśmienicie. Poluję jeszcze na karakuły i nawet udało mi sie całkiem ciekawą aukcje w necie wypatrzeć. Krótkie, sportowe w sam raz do samochodu. Ciekawe czy wygram licytację :) Bardzo bym chciała więc trzymajcie kciuki.

Siedzę i myślę własnie. Zastanawiam się jak podzielić obowiązki kuchenne na nadchodzące dni. W środę przychodzi sprzątaczka wiec chyba dobrze byłoby aby Piter bigos zaczął robić juz we wtorek tak aby w środę mogła pani sprzątająca bajzelek jaki przy tym zrobi posprzątac :)



Ja swoje przysmaki będę robić w wigilię oraz w pierwszy dzień świąt napewno muszę zrobić rosół aby na II dzień czyli dzień w którym mam gości był już esencjonalny :)
Nie mogę się doczekać barszczu grzybowego produkcji Mamusiowej oraz grzanki ( wódka z czekoladą ) w wykonaniu Babci :) Przysmaki Świąt bez których święta nie byłyby świętami przynajmniej u nas w domu.
W tym roku honory Pana Domu podobnie jak i w zeszłych latach będzie czynił mój Piter ze swoim bigosem oraz pstrągiem w miodzie i migdałach :) Ja mam do przygotowania schab, ciasto cytrynowe oraz menu obiadowe na niedzielę.

Zgłodniałam od tych wyliczanek pyszności :)

2 komentarze: