porzeczki

Wreszcie są :) Dojrzałe, czerwoniutkie i słodkie!!! Cały rok czekałam, żeby wreszcie móc zjeść miseczkę i dzisiaj mi się udało. Prosto z krzaczka do miseczki. Pyycha!!! Ubolewam bardzo, że w Magdalence ostały się jedynie dwa z chyba 10 krzaczków czerwonych porzeczek jakie były przed laty. Podobnie jak przeboleć nie mogę wyciętej schorowanej czereśni która zeżarły szpaki i jakieś szkodniki. Ale żeby nie było że marudzę to dziękuję Ci Rodzicielko oraz Matko Naturo za to co jest w naszym ogrodzie :)




A w przyszłym tygodniu może już będą wiśnie :) Na razie są jeszcze troche blade i nie dojrzale ale nie wiele im trzeba zeby mozna je bylo szamać. Na moje "fachowe" oko góra tydzień ale biorąc poprawkę na "fachowość" tego mojego oka trzeba liczyć +- tydzień albo dwa :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz