weekend za miastem czyli listopadowy weekend w Zakopcu

Piotrus postanowil zrobic mi ostatnio dwie bardzo bardzo mile niespodzianki. Pierwszą niespodzianką byl samochod ktory mi kupil, a drugą był weekend w Zakopanem na który się wspólnie wybraliśmy.

Totez jestem teraz w przepieknej willi Carlton.
Przed krótką chwilą wróciliśmy z pysznego jedzonka na które wybraliśmy się do leżącej nieopodal Bukowiny Tatrzanskiej. Po całodniowej wycieczce po Zakopanem i okolicach zgłodnieliśmy .
Teraz korzystam z urokow bezprzewodowego internetu w  pensjonacie oraz rozkoszuję sie błogą ciszą i odpoczynkiem po obfitym korytku :) 

http://www.carlton.pl/




Miejsce/ noclegowania godne polecenia. Willa z tzw. duszą i charakterem. Wystrojem przenosi nas do lat 70 ale ten zryw w tamte czasy dodaje tylko uroku temu miejscu. Śniadania bardzo smaczne i bez zarzutu, w postaci szwedzkiego stolu, syto zastawionego. Wszystko w cenie raczej rozsadnej bo 80 zl od osoby wlasnie za nocleg i sniadanie.
Warto zaznaczyc ze Willa Cartlon miesci sie w odleglosci 200 metrów od glownego deptaka w Zakopcu czyli Krupówek.

W ramach odpoczynku aktywnego zafundowaliśy sobie dzisiaj wycieczkę kolejką na Gubałówkę. Chcieliśmy tez wjechac na Kasprowy i wdrapac sie na Skocznię ale i Kasprowy i Skocznia niestety są zamkniete. Z powodow nie znanych ale zamkniete. Totez aby nie marnowac czasu udalismy sie na krotka wycieczke po okolicy do m.in. Bialego i Czarnego Potoku, Dol. Kościeliskiej, Bukowiny Tatrz. oraz na Słowację. Kolo poludnia zatrzymalismy sie na pyszną kawusie w poleconym przez pana recepcjonistę z naszego pensjonatu,  lokalu o wdzięcznej nazwie Kawiarenka "Tygodnik Powrzechny". Jest to bardzo stylowa i klimatyczna kawiarenka usytuowana na ostatnim pietrze 4 piętrowego budynku z tarasem widokowym wprost na Giewont :)  Serwują bardzo smaczny sernik oraz tartę z truskawkami. Kawa cappucino bez tzw. wodotrysków ale jak najbardziej smaczna. Miejsce w sam raz do dluzszego jak i krótszego złapania oddechu po spacerach i zwiedzaniu.







Wieczorkiem obowiazkowo rzecz jasna wybieramy sie na Krupówki. Chcemy oboje napic sie grzańca bo do tej pory raczyc sie tym napojem moglam jednie ja z uwagi na to ze Piter dotad caly czas prowadzil :)

Jutro powrót. Wycieczka krótka i intensywna ale pełna jak to ostatnio Piotrus określił "szczęśliwości".
Miał racje. Uśmiech z naszych buzi nie schodził. Zdecydowanie należał nam się taki spontaniczny wypad i z całą pewnością go zaliczymy do udanych. Naturalnie mamy świadomość, że jutro w drodze powrotnej stojąc w koreczku na "zakopiance" miny nam już pewnie mocno zrzedną to jednak w szerszej kalkulacji wyjazd był warty tych 400 km i tego nieuniknionego korecza niedzielnego na powrocie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz